Michał Steć: Federacja z Ukrainą to szkodliwy pomysł

Nie mamy moralnego prawa, by wskazywać drogę budowy państwowości innego kraju – pisze publicysta.

Publikacja: 18.04.2023 03:00

Michał Steć: Federacja z Ukrainą to szkodliwy pomysł

Foto: AdobeStock

Wizyta prezydenta Zełenskiego w Warszawie odgrzała kwestię federacji polsko-ukraińskiej. Temat wraca po dyskusji latem 2022 roku, gdy Marek Budzisz, ekspert Strategy & Future, zaproponował stworzenie w przyszłości wspólnego państwa federacyjnego. Podobny postulaty zgłaszał na łamach „Rz” Tomasz Grzegorz Grosse.

Braterstwo między Polską a Ukrainą ma do bólu realistyczne podłoże. W ramach współpracy odbywają się dostawy broni, pomocy humanitarnej i promowanie ukraińskiego stanowiska w gremiach międzynarodowych. Wynika to z prostej kalkulacji – Ukraińcy odsuwają rosyjskie zagrożenie od naszych granic. Realistyczny ogląd sytuacji odsunął spór o ludobójstwo na Wołyniu czy kwestię polskiego dziedzictwa kulturowego. Te tematy zostały wygaszone, ale nie rozwiązane. Gdy już zapanuje pokój, będą to pierwsze kwestie wymagające rozwiązania.

Budowa narodu

Propozycja federacji godzi w ukraiński wysiłek wojenny. Proces budowy nowoczesnego narodu w Ukrainie zaczął się wraz z rosyjską agresją w 2014 roku, a znacząco przyspieszył w 2022 roku. Przelana krew dała początek formowaniu się nowego, prozachodniego etnosu ukraińskiego, odrębnego od Rosji. Ukraińcy jasno zdecydowali, że ich miejsce jest na zachodzie, a nie w ruskim mirze. Morze przelanej krwi w obronie swojej suwerenności nakazuje poszanowanie i życzliwe promowanie budowy nowoczesnego narodu. Trudno spodziewać się, by tak wytworzoną narodową substancję Ukraińcy zaraz chcieliby rozpuścić w jednym organizmie państwowym z inną historią, innymi bohaterami i tradycjami. Nie wspominając o odrębnym systemie polityczno-gospodarczym, religii czy edukacji.

Czytaj więcej

Zespół śledczych, w którym jest Polska, będzie badał ludobójstwo na Ukrainie

Nikt też zdaje się nie brać pod uwagę tego, czy sami Ukraińcy chcą takiej federacji. Pomysł opiera się na idealistycznych, życzeniowych postulatach spadkobierców prometejskiej polityki wschodniej w Polsce. W Ukrainie nikt o takich rozwiązaniach nie myśli, a gdyby nawet pomyślał, to zostałby wzięty za rosyjskiego agenta. Jako Polacy nie mamy moralnego prawa ani możliwości, by wskazywać drogę budowy państwowości innego kraju.

Więcej szkód niż korzyści

Należy wziąć pod uwagę także inne kwestie – kształt gospodarki, potrzeby infrastrukturalne ukraińskiej gospodarki, korupcję czy wadliwe działanie instytucji państwowych. Wojna wyhamowała wiele pozytywnych procesów w Ukrainie, jednak nie zapominajmy, że Komisja Europejska przed wojną wskazywała na opóźnienie kluczowych reform – m.in. wymiaru sprawiedliwości i wolnego rynku – czy też korupcję i oligarchizację. Zanim będzie można mówić o przyjęciu Ukrainy do UE, NATO czy budowaniu z nią dalej posuniętego partnerstwa, musi być wykonana tam gigantyczna praca u podstaw, żeby państwo funkcjonowało w sposób choćby zbliżony do polskich standardów.

Trudno też wyobrazić sobie entuzjazm i zgodę na rozszerzenie UE w szczególności o 40-milionowe, osłabione państwo wymagające ogromnych nakładów inwestycyjnych i wielu lat pomocy zagranicznej. Państwa europejskie mają większe problemy niż wyciąganie z geopolitycznej szarej strefy słabego państwa, które w dodatku o wiele lepiej dogaduje się z unijnym enfant terrible – Polską.

Współpraca – tak, federacja – nie

Formułując propozycję na przyszłość, należy zachować dużą ostrożność. Bazując na wojennych doświadczeniach, powinniśmy budować nowe pola współpracy, rozszerzać je, lobbować za Ukrainą na Zachodzie i wspierać jej aspiracje przez wojskowe sojusze, współpracę gospodarczą czy polepszenie statusu mniejszości ukraińskiej u siebie. Nie powinniśmy jednak przedstawiać propozycji, które mogą godzić w interesy Ukrainy związane z suwerennością i niezależnością. Nie powinniśmy wysuwać pomysłów, których realizacja przerasta nasze możliwości. Mamy swoje problemy i pomoc Ukrainie w podniesieniu z wojennych zniszczeń może przynieść nam więcej szkody niż pożytku.

Zacznijmy od nowego traktatu o dobrym sąsiedztwie, który obowiązuje od 1992 roku. To Polska jako pierwsza na świecie uznała niepodległość Ukrainy. Wykorzystajmy to jako lewar do budowania partnerstwa z Ukrainą i zapewnijmy harmonijną współpracę na przyszłość. A z miłością należy być ostrożnym – nie przytulajmy Ukrainy tak mocno, ponieważ zbyt mocny uścisk może ją udusić.

Autor jest członkiem redakcji Klubu Jagiellońskiego

Wizyta prezydenta Zełenskiego w Warszawie odgrzała kwestię federacji polsko-ukraińskiej. Temat wraca po dyskusji latem 2022 roku, gdy Marek Budzisz, ekspert Strategy & Future, zaproponował stworzenie w przyszłości wspólnego państwa federacyjnego. Podobny postulaty zgłaszał na łamach „Rz” Tomasz Grzegorz Grosse.

Braterstwo między Polską a Ukrainą ma do bólu realistyczne podłoże. W ramach współpracy odbywają się dostawy broni, pomocy humanitarnej i promowanie ukraińskiego stanowiska w gremiach międzynarodowych. Wynika to z prostej kalkulacji – Ukraińcy odsuwają rosyjskie zagrożenie od naszych granic. Realistyczny ogląd sytuacji odsunął spór o ludobójstwo na Wołyniu czy kwestię polskiego dziedzictwa kulturowego. Te tematy zostały wygaszone, ale nie rozwiązane. Gdy już zapanuje pokój, będą to pierwsze kwestie wymagające rozwiązania.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Szymon Hołownia odda partię Katarzynie Pełczyńskiej-Nałęcz. Czy Polska 2050 przetrwa?
Publicystyka
Jerzy Surdykowski: Klęska, zdrada, sukces? Co ma być polską narracją?
Publicystyka
Joanna Ćwiek-Świdecka: Nowy rok szkolny, stare problemy z kadrą nauczycielską
Publicystyka
Stefan Szczepłek: Wojtek Szczęsny przerósł ojca
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Publicystyka
Wynik wyborów w USA dotyczy nas wszystkich. Harris i Trump mają inne podejście do świata
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki