Jakże inaczej wygląda wojna rosyjsko-ukraińska widziana z okopów w donbaskim Bachmucie, w których z jednej strony tkwią ukraińscy żołnierze broniący swej ojczyzny, a z drugiej grzęzną rosyjscy napastnicy, w porównaniu z obrazem widzianym z foteli na sali konferencyjnej w NATO-wskiej bazie lotniczej w Ramstein w Niemczech, gdzie 30 członków paktu północnoatlantyckiego oraz delegaci innych 24 państw próbują dojść od czasu do czasu do porozumienia w sprawie militarnej pomocy dla Ukrainy. Gdy jedni obradują, inni – w Kijowie – w ostrych słowach wyrażają swoje stanowisko, jak uczynił to główny doradca prezydenta Zełenskiego, pisząc o dostawach uzbrojenia z Zachodu: „Każdy dzień zwłoki to śmierć Ukraińców”.
Ani chybi, coraz dłuższy cień obecnego zbrojnego konfliktu i ludzkiego dramatu na Ukrainie wpłynął na nominowanie do rekordowej ilości brytyjskich nagród BAFTA, bo aż w 14 kategoriach, znakomitego filmu pt. „Na Zachodzie bez zmian” (niem. „Im Westen nichts Neues”) w sposób drastyczny pokazującego tak tragedię, jak i bezsens przeciągania I wojny światowej. Nie ominą go też liczne Oscary. Epicka powieść Ericha Marii Remarque’a ukazała się w 1929 roku, ponad dziesięć lat po zaprzestaniu krwawych zmagań w okopach Latierre. O tamtej absurdalnej wojnie teraz przypomina nam film Edwarda Bergera. Niemcy potrafili nakręcić coś takiego dopiero wiek cały po tamtych niechlubnych czasach. Ile lat musi teraz upłynąć, aby jakiś rosyjski pisarz stworzył dzieło literackie na miarę Remarque’a?
Nie na froncie
Losy wojny rosyjsko-ukraińskiej nie na froncie się rozstrzygną. Bachmut nie jest ostatnią miejscowością, której nazwa, wcześniej prawie nikomu nieznana, przebiła się do światowych serwisów informacyjnych. Będą następne. Wcześniej usłyszeliśmy o Buczy z powodu poczynionych tam przez rosyjskiego agresora zbrodni wojennych. Potem głośno było o Siewierodoniecku, o którego strategicznym ponoć znaczeniu próbowały nas przekonywać bynajmniej niewzywające do zaprzestania walk media, a o wycofaniu się skąd przewodniczący regionu ługańskiego powiedział: „Utrzymywanie się na stanowiskach, które były nieustannie ostrzeliwane od miesięcy, po prostu nie ma sensu”. Teraz ponoć strategiczny jest Bachmut. Jak kiedyś Latierre?
Czytaj więcej
Wraz z nowym dowództwem najezdnicza armia zaczęła odnosić sukcesy w dwóch miejscach frontu. Na razie niewielkie.
Wojna trwa i ma trwać. Aż do zwycięstwa. Problem w tym, że obie strony z uporem stoją na stanowiskach nawzajem się wykluczających. Mogą okazać skłonność do negocjacji, ale wyłącznie na swoich warunkach, zgoła nie do przyjęcia dla drugiej strony; żadnej gotowości do kompromisu, bez którego przecież się nie obejdzie. Wszak prędzej czy później musi dojść do pokojowych rozmów, bo losy tej absurdalnej wojny nie rozstrzygną się ani na zamrożonym froncie w okopach Bachmutu, ani na innych frontowych liniach kreślonych przez strategów i polityków w Kijowie i w Moskwie. I w niektórych innych stolicach też.