Prawo i Sprawiedliwość nie potwierdziło jeszcze oficjalnie informacji o tym, że – jak podało Radio Zet – Jacek Kurski miałby objąć stanowisko ministra cyfryzacji. Ale też informacja ta nie została zdementowana. Dlatego warto by się przyjrzeć potencjalnym konsekwencjom takiego ruchu. Miałby on bowiem znaczenie dla układu władzy, który stworzyło PiS, ale też i w ogóle dla całego pomysłu na cyfryzację państwa.
Po pierwsze taka nominacja byłaby policzkiem dla premiera Mateusza Morawieckiego, który nie miał z Kurskim dobrych relacji. Pamiętamy o zarządzanych przez Kurskiego limitach obecności premiera w serwisach informacyjnych TVP, jak również o próbach prezydenta, by pozbyć się Kurskiego, za co szef rządu trzymał kciuki. Choć polityczne porzekadło mówi, że wrogów lepiej mieć blisko niż daleko, wejście Kurskiego do rządu będzie dla Morawieckiego większym problemem, bo osłabi jego pozycję. Kurski ma bowiem gorącą linię z Jarosławem Kaczyńskim i pracując w rządzie, będzie się konsultował z szefem partii, a nie szefem rządu.
W efekcie dość ważny element władzy i administracji, który dziś znajduje się we władaniu premiera, zostanie mu odebrany. To tylko pokaże umowność wszelkich deklaracji PiS o likwidacji i tworzeniu nowych ministerstw. Są one odpowiedzią na bieżące potrzeby polityczne, a nie efektem przemyśleń na temat koncepcji zarządzania państwem. By nie było skandalu po odwołaniu Dawida Jackiewicza, PiS zlikwidował Ministerstwo Skarbu. Gdy chciał po wyborach dowartościować Jacka Sasina, resort przywrócono, nazywając go Ministerstwem Aktywów Państwowych. Gdy nie było zgody co do obsady Ministerstwa Cyfryzacji, zmieniono je w departament w KPRM. Gdy trzeba znaleźć pracę dla Jacka Kurskiego, bez kłopotu resort może zostać przywrócony.
Czytaj więcej
„Obecność Jacka Kurskiego w rządzie Mateusza Morawieckiego w jakiejkolwiek funkcji pokazałaby pat...
Nominacja Kurskiego może też świadczyć o tym, w jaki sposób Jarosław Kaczyński myśli o cyfryzacji i sieci jako takiej. Niedawno skarżył się, że młodzi wiedzę o świecie czerpią z internetu i smartfonów i dlatego nie lubią PiS. Prezes mógł więc uznać, że skoro Kurski świetnie sprawdził się na polu propagandy w TVP, powinien teraz odwojować internet. Tyle tylko, że to oznaczałoby, że Ministerstwo Cyfryzacji zmieniłoby się w ministerstwo propagandy.