Na początek uwaga ogólna, choć może oczywista. W każdym poważnym rządzie najważniejszy jest człowiek, który odpowiada za finanse publiczne. To gość, który musi mieć wizję nie tylko wydawania pieniędzy, ale przede wszystkim ich pomnażania, rozumnego inwestowania w kapitał ludzki i majątkowy. Dotychczasowe doświadczenie RP dowodzi, że premier dość często jest od tego, aby czarować społeczeństwo i sprzedawać wizje swojego ministra finansów, użerać się z mediami i pilnować, aby rząd mu się nie rozlazł. Zasadnicza praca nad rozwojem państwa, dobrobytem obywateli odbywa się gdzie indziej. Temu służyć powinny partie polityczne, bo tam powstaje hierarchia celów społecznych, a w ślad za tym wyliczenie ilości środków niezbędnych do ich zrealizowania.
Z tym materiałem zmierzyć się musi specjalista od finansów publicznych, który przekształca te partyjne zamiary w program rządzenia. Nie tyle decyduje, co jest możliwe, ile dobiera środki i metody działania, które pozwolą jak najpełniej zrealizować partyjne zamysły i pomysły. Jest partnerem, a nie wykonawcą; współtwórcą, a nie księgowym. Jak wczytamy się w ustawę o działach administracji rządowej, to wyraźnie z niej wynika, że to w budynku przy ul. Świętokrzyskiej ulokowano narzędzia rozwojowe państwa. Tak nawiasem mówiąc, przy ustawie tej, uchwalonej w 1997 r., grzebały różne rządy w zależności od potrzeb polityczno-personalnych, ale tych zapisów nikt nie ruszył.
Czytaj więcej
Inflacja i walka z inflacją przełoży się docelowo na spowolnienie gospodarcze, i oby to było tylko przejściowe zawirowanie i przejściowa - powiedzmy - taka techniczna recesja, a nie długotrwały stan - oświadczyła minister finansów Magdalena Rzeczkowska w rozmowie z Polskim Radiem.
To nie jest polska specyfika. Podobną pozycję ministrowie finansów mają w innych krajach europejskich. To na ogół człowiek numer dwa w rządzie, często zresztą jest najpoważniejszym kandydatem do zastąpienia aktualnego premiera. Zajęcie to, jeśli jest dobrze wykonywane, uczy patrzenia na państwo jako całość, zmusza do myślenia w kategoriach przyczynowo-skutkowych, jest stricte polityczne. To w resorcie finansów rodzą się takie rozstrzygnięcia ustrojowe, jak podatki, poziom decentralizacji państwa, poziom zadłużenia publicznego i rola instytucji finansowych w państwie, także tych prywatnych.
III Rzeczpospolita miała wybitnych ministrów finansów. Byli wśród nich wizjonerzy: Leszek Balcerowicz, Grzegorz Kołodko, Marek Belka, Jerzy Hausner, Jerzy Osiatyński. Byli wybitni fachowcy: Halina Wasilewska-Trenkner, Zyta Gilowska, Mirosław Gronicki czy Andrzej Raczko. Ale ministrami finansów bywali też historycy, specjaliści nauk technicznych czy prawnicy, a także ekonomiści importowani z innych krajów. W tym także ludzie o mentalności księgowych, dla których powiedzenie, że „nie ma pieniędzy”, było szczytem intelektualnych osiągnięć. Jeśli trafiali na bojaźliwe partie macierzyste lub leniwych premierów, odnosili sukces, a Polska zaledwie trwała. Jeśli trafili na ambicjonerów, którzy uważali, że znają się na ekonomii lepiej, a pieniądze robi się w drukarni, Polska przegrywała. Sylwetka psychologiczna i profesjonalizm ministrów finansów miały potężny wpływ na losy naszego kraju i aż zastanawiające, że nie stały się przedmiotem zainteresowania ze strony nauki.