W piątek prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump, wiceprezydent J.D. Vance i sekretarz stanu Marco Rubio spotkali się w Białym Domu z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. W Gabinecie Owalnym doszło do ostrej wymiany zdań pomiędzy Trumpem, Vance'em i Zełenskim, która wprawiła świat w osłupienie. Na wydarzenia, które rozegrały się w Waszyngtonie, reagują również polscy politycy – we właściwy sobie sposób.
Donald Tusk apeluje o zgodę i oskarża PiS o realizację rosyjskich interesów
„Dziś staje się jasne, kto w Polsce chce realizować rosyjskie interesy. Z głupoty czy z wyrachowania – bez znaczenia. Dlatego stawka tych wyborów jest wysoka jak nigdy dotąd. I niech nikt już nie udaje, że tego nie widzi. Niepodległa Polska w silnej Europie albo Rosja. Twój wybór” – napisał w sobotę na platformie społecznościowej X Donald Tusk.
Czytaj więcej
Po piątkowej awanturze między prezydentami Trumpem i Zełenskim jeszcze zbliżyliśmy się do rozpadu sojuszy Ameryki i Europy oraz akcji rosyjskich komandosów na zachodnie cele w stylu ataku na podkijowskie lotnisko Hostomel w lutym 2022 roku.
Po pierwsze, w połowie lutego premier apelował o zgodę, pisząc w serwisie X, że „sytuacja międzynarodowa jest na tyle poważna”, iż „nie możemy sobie pozwolić na kłótnie w kraju w sprawie naszego bezpieczeństwa”. Jeszcze cztery dni temu premier nawoływał do „politycznej jedności wobec zagrożenia ze Wschodu". Również na platformie X poinformował wówczas, że przedstawił na Radzie Bezpieczeństwa Narodowego wizję „konsensusu w sprawie Ukrainy”. Dziś oskarża rywali o to, że chcą realizować rosyjskie interesy.
Po drugie, Donald Tusk się myli: PiS nie jest prorosyjski. Prawica opowiada się za Donaldem Trumpem nie dlatego, że zmierza do resetu w relacjach z Władimirem Putinem. Powodem jest ideologiczna bliskość PiS i amerykańskiego prezydenta. A skoro posłowie prawicy skandowali jego nazwisko w Sejmie, muszą iść w zaparte.