Porozumienie w sprawie Trybunału Konstytucyjnego było już naprawdę blisko. Rząd zrozumiał ostrzegawcze sygnały z Brukseli i w mijającym tygodniu przygotował daleko idący kompromis, opierający się w dużej mierze na dotychczasowych żądaniach opozycji. Wszystko wskazuje na to, że po raz pierwszy w półrocznym konflikcie wokół TK była to realna oferta ustępstw ze strony obozu władzy.
Tę kruchą szansę na kompromis zburzyła Komisja Europejska. Choć zdawała sobie sprawę z delikatnych negocjacji między władzą a opozycją, niespodziewanie postawiła rządowi ultimatum: jeśli do poniedziałku sytuacja nie zostanie unormowana, ruszy kolejny etap postępowania kontrolnego w sprawie naruszania demokracji w Polsce.
Rząd czuje się oszukany, bo dzień przed ultimatum premier Beata Szydło rozmawiała z wiceszefem Komisji Europejskiej Fransem Timmermansem, który nie uprzedził jej o planowanym zaostrzeniu kursu przez Brukselę.
Zdając sobie z tego sprawę, nie ma się co dziwić, że PiS zdecydowało się na teatralną debatę i groteskową uchwałę w Sejmie („w sprawie obrony suwerenności Rzeczypospolitej”).
Taka jest polityczna logika — ponieważ w poniedziałek Komisja zaatakuje PiS, więc PiS postanowiło przeprowadzić ostrzał prewencyjny Brukseli i opozycji, które oskarża o symultaniczne działania.