Podobnie jak w każdym innym bardzo długim konflikcie czy rywalizacji, trudno wskazać moment, w którym tak naprawdę się zaczęło. Fakty są jednak takie, że między PiS a Solidarną Polską może wkrótce może dojść do aktualizacji sytuacji, jeśli nie poważnego przesilenia. Wicemarszałek Sejmu i szef klubu PiS Ryszard Terlecki wprost mówi, że koalicja jest krucha i „niesłychanie zagrożona".
Tłem są ustawy sądowe, ale tak naprawdę chodzi o politykę i tożsamość, w krótkiej i długiej perspektywie – w 2023 r. i później. Solidarna Polska nie chce zgodzić się na niektóre zapisy prezydenckiego projektu likwidującego Izbę Dyscyplinarną. Posiedzenie sejmowej komisji w tej sprawie ma się odbyć już w środę przed południem. Tymczasem z okolic Solidarnej Polski słychać tylko, że „rozmowy trwają”.
Czytaj więcej
Napięcie między PiS a Solidarną Polską rośnie. Najbliższe tygodnie mogą ułożyć na nowo politykę – aż do wyborów.
PiS w praktyce ma drugą ścieżkę: przegłosowanie ustawy razem z opozycją, czyli z PSL. Ale to też zgoda na warunki ludowców. Władysław Kosiniak-Kamysz i Piotr Zgorzelski chcą jednak pokazać sprawczość. I móc powiedzieć: zrobiliśmy coś w kierunku odblokowania unijnych funduszy, czego nie jest w stanie zrobić PO. W końcu Donald Tusk od dawna powtarza, że robi wszystko, by fundusze z UE do Polski popłynęły. Sprawa jest oczywiście dużo bardziej złożona politycznie (chodzi o kształt kamieni milowych w samym KPO), ale dla ludowców i tak gra na etapie legislacji jest warta świeczki. Zwłaszcza że trwa wojna, co daje opozycji nowe argumenty na rzecz „zgody narodowej”.
Wróćmy jednak do PiS. Zarówno dla Nowogrodzkiej, jak i dla środowiska Solidarnej Polski nadchodzi moment przekroczenia Rubikonu. Bo nie ma praktycznej możliwości – przynajmniej tak twierdzą nasi informatorzy – aby projekt prezydencki „zostawić” bez dalszych prac. Czyli do głosowania w Sejmie dojdzie.