Jerzy Haszczyński: Do końca wojny na Ukrainie jest daleko

W żadnej kluczowej sprawie nie ma zgody między Kijowem a Moskwą. I wygląda na to, że długo nie będzie.

Publikacja: 28.03.2022 21:00

Żołnierze ukraińskiej obrony terytorialnej na punkcie kontrolnym pod Kijowem

Żołnierze ukraińskiej obrony terytorialnej na punkcie kontrolnym pod Kijowem

Foto: PAP/EPA

Ukraina i Rosja prowadzą negocjacje, Zełenski mówi, że jego kraj nie chce już do NATO, a właśnie wstrzymanie rozszerzenia sojuszu na wschód miało być głównym żądaniem Kremla. Można by więc pomyśleć, że zaraz nadejdzie pokój. Nie, prawdziwe zakończenie tej wojny to doprowadzenie do tego, by za jakiś czas Kreml nie wywołał kolejnej. Rosja oczywiście nie ma w planach autodemilitaryzacji i deimperializacji, a różne żądania na „de” stawia Ukrainie. To istota tego zderzenia wizji dochodzenia do czasów powojennych. Reszta to szczegóły.

Czytaj więcej

Zełenski: Ukraina jest gotowa stać się państwem neutralnym

Starcie może potrwać wiele lat. Zapowiadał to w sobotę w Warszawie Joe Biden. Podobne są wnioski z rozmowy Zełenskiego z niezależnymi dziennikarzami rosyjskimi.

Stanowisko Rosji widzimy po jej działaniach: nadal morduje, wypędza i próbuje zająć jak najwięcej terytorium Ukrainy, by ją trwale ubezwłasnowolnić. Uniemożliwić funkcjonowanie i powrót do normalnego życia.

Teraz szczegóły. Najważniejszy warunek Ukrainy na jakiekolwiek porozumienie, czyli na ustępstwa z jej strony, to całkowite wycofanie wojsk rosyjskich, przynajmniej do stanu z rozpoczęcia obecnej inwazji, czyli sprzed 24 lutego 2022 r. Warunek oczywisty. Co nie znaczy, że przyjmowany z otwartością na całym Zachodzie, o Rosji nie wspominając.

Putin nie tylko hasła do odwrotu nie daje, ale robi wszystko, by spełnienie oczywistego warunku nie było możliwe, najlepiej już nigdy

Jest oczywiste, że nie można podejmować żadnych decyzji o przyszłości kraju, jeżeli armia rosyjska stoi u wrót Kijowa czy odcina Ukraińców od wybrzeża. I gdy stoi w którymkolwiek miejscu, z którego wygnała ostatnio mieszkańców. Nie można podejmować decyzji o neutralności państwa, o statusie terytoriów okupowanych przed 24 lutego, o czymkolwiek istotnym poza korytarzami humanitarnymi czy pochówkiem ofiar.

Dopiero po wycofaniu armii najeźdźców można organizować referendum, pracować nad ewentualnymi zmianami konstytucji, dotyczącymi choćby rezygnacji z dążeń do wstąpienia do NATO. To „po wycofaniu” potrwa co najmniej półtora roku – sugeruje Zełenski. Gdyby Putin dał hasło do odwrotu, to pod koniec 2023 r. moglibyśmy mieć wymarzony stan bezpieczeństwa i spokoju – na długo.

Jednak Putin nie tylko hasła do odwrotu nie daje, ale robi wszystko, by spełnienie oczywistego warunku nie było możliwe, najlepiej już nigdy. Nie udało mu się zdobyć Kijowa, zorganizować parady czołgów rosyjskich na stołecznym Majdanie. Nie można wykluczyć, że jeszcze podejmie taką próbę. Ale do tego, by prawdziwy koniec wojny nigdy nie nadszedł, wystarczy mu okupacja południowego pasa Ukrainy i wypędzenie na zachód kolejnych milionów Ukraińców. Ma jeszcze w zanadrzu anektowanie marionetkowych tworów, donieckiego i ługańskiego, tak jak to zrobił w 2014 r. z Krymem. Wszystko pod hasłem, że z terenów, które Rosja uznaje za Rosję, nigdy się nie wycofuje.

Najważniejsze, by cały Zachód przyjął ten oczywisty warunek za oczywisty. A to niestety nie jest oczywiste. Pokusa pokoju kosztem Ukrainy jest gdzieniegdzie duża. Czy USA i zdeterminowanym sojusznikom uda się ją przezwyciężyć? Tego akurat możemy się dowiedzieć szybciej niż za kilka lat – już w najbliższych miesiącach. A odpowiedź zadecyduje o życiu następnych pokoleń Ukraińców i Polaków.

Ukraina i Rosja prowadzą negocjacje, Zełenski mówi, że jego kraj nie chce już do NATO, a właśnie wstrzymanie rozszerzenia sojuszu na wschód miało być głównym żądaniem Kremla. Można by więc pomyśleć, że zaraz nadejdzie pokój. Nie, prawdziwe zakończenie tej wojny to doprowadzenie do tego, by za jakiś czas Kreml nie wywołał kolejnej. Rosja oczywiście nie ma w planach autodemilitaryzacji i deimperializacji, a różne żądania na „de” stawia Ukrainie. To istota tego zderzenia wizji dochodzenia do czasów powojennych. Reszta to szczegóły.

Pozostało 84% artykułu
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki
Publicystyka
Brodzińska-Mirowska: Platformo, nim wybierzesz kandydata, sprawdź najpierw pogodę
Publicystyka
Michał Laszczkowski: Największym niszczycielem zabytków jest polskie państwo
Materiał Promocyjny
Ładowanie samochodów w domu pod każdym względem jest korzystne
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Europa nie jest gotowa na Donalda Trumpa