Marek A. Cichocki: Pokój a zwycięstwo

Bliskość tej wojny, tuż za naszą granicą, i strach przed jej dalszymi konsekwencjami mogą popychać niektórych w stronę pragnienia „pokoju za wszelką cenę”.

Publikacja: 13.03.2022 21:00

Wołodymyr Zełenski, przemawiając w Izbie Gmin, nawiązywał do słów Winstona Churchilla

Wołodymyr Zełenski, przemawiając w Izbie Gmin, nawiązywał do słów Winstona Churchilla

Foto: AFP

Z każdym dniem wojny w Ukrainie, przynoszącym nowe obrazy zniszczeń, cierpienia ludności, okrucieństw najeźdźcy, będzie rosła w Europie determinacja, by przerwać to wszystko i przywrócić za wszelką cenę pokój. To oczywiste i zrozumiałe z perspektywy większości europejskich społeczeństw, od dziesięcioleci żyjących w pokoju, że trzeba zatrzymać tę wojnę, w wyniku której giną niewinni ludzie. Ten cel przyświeca także działaniom prezydenta Emmanuela Macrona, kanclerza Olafa Scholza i izraelskiego premiera Naftalego Bennetta, którzy wzywają do zawieszenia broni i rozstrzygnięcia konfliktu przy stole negocjacyjnym.

Neville Chmaberlain, brytyjski premier pokoju, oraz Winston Churchill, brytyjski premier zwycięstwa, stali się na zawsze wielkimi symbolicznymi postaciami europejskiej historii

Wśród zalewu komentarzy, które wywołał wybuch wojny, moją uwagę zwróciła jedna, wydawałoby się banalna, opinia, że w obliczu rosyjskiej agresji wobec Ukrainy Zachód będzie potrzebował przywództwa na miarę tego, które kiedyś pokazał Churchill. Neville Chmaberlain, brytyjski premier pokoju, oraz Winston Churchill, brytyjski premier zwycięstwa, stali się na zawsze wielkimi symbolicznymi postaciami europejskiej historii, pokazującymi znaczenie dramatycznych wyborów, przed którymi stawia nas wojna. Dlatego też bezpośrednie nawiązanie do Churchilla w wystąpieniu prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego do brytyjskiego parlamentu kilka dni temu nie było po prostu efektownym retorycznym chwytem dla podbicia emocji słuchaczy. Odsłania ono całą egzystencjalną głębię dramatycznego wyboru, przed którym dzisiaj stanęliśmy i który wynika z zależności łączącej dwie podstawowe sprawy: pokój i zwycięstwo.

Czytaj więcej

Gen. Skrzypczak: Od dwunastego dnia wojny Rosjanie zmuszeni do obrony

Związek tych dwóch spraw doskonale rozumieją Amerykanie i Brytyjczycy, którzy nie utracili jeszcze zdolności strategicznego myślenia w polityce. Doskonale rozumieją to Ukraińcy, którzy zdecydowali się do końca walczyć o swoje państwo i swoją wolność. Ze względu na własną historię doskonale rozumieją to też moim zdaniem Polacy, choć przecież bliskość tej wojny, tuż za naszą granicą, i strach przed jej dalszymi konsekwencjami mogą popychać niektórych w stronę pragnienia „pokoju za wszelką cenę”.

Nie chodzi o militaryzm ani o wojenną retorykę. Trzeba też cały czas wyraźnie pamiętać o tym, że obecna sytuacja nie jest wytworem Zachodu, chociaż na pewno popełniał on różne błędy. Jest ona decyzją władców Kremla, którzy uświadomili nam, że nie da się już przywrócić w Europie trwałego pokoju bez zwycięstwa.

Autor jest profesorem Collegium Civitas

Z każdym dniem wojny w Ukrainie, przynoszącym nowe obrazy zniszczeń, cierpienia ludności, okrucieństw najeźdźcy, będzie rosła w Europie determinacja, by przerwać to wszystko i przywrócić za wszelką cenę pokój. To oczywiste i zrozumiałe z perspektywy większości europejskich społeczeństw, od dziesięcioleci żyjących w pokoju, że trzeba zatrzymać tę wojnę, w wyniku której giną niewinni ludzie. Ten cel przyświeca także działaniom prezydenta Emmanuela Macrona, kanclerza Olafa Scholza i izraelskiego premiera Naftalego Bennetta, którzy wzywają do zawieszenia broni i rozstrzygnięcia konfliktu przy stole negocjacyjnym.

Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki