Przestańcie łaskawie oburzać się w moim imieniu, bo to potrafię sam, nawet lepiej i bardziej malowniczo; natomiast zróbcie coś, za co Wam płacimy jako podatnicy: wymyślcie, jak się wydostać z tego syfu, w którym znaleźliśmy się obecnie przy niemałym Waszym udziale.
Gdy krzyczycie o końcu świata przy każdej nadarzającej się okazji, dewaluujecie i koniec świata, i Waszą powagę. Gdy krzyczycie bez przerwy o końcu demokracji, nadajecie powagę sytuacjom w gruncie rzeczy komicznym. Owszem, groźnym, ale równocześnie śmiesznym.
Gdybyście się tak nie podniecali byle czym, wyborcy zauważyliby zapewne, jak nieskończenie śmieszny jest Suski, gdy mówi o okupacji Brukseli. Jak śmieszny jest Terlecki, gdy grozi palcem Brukseli i zapowiada „drastyczne kroki". Jak śmieszny jest Kaczyński, gdy mówi, że wstaliśmy z kolan. Ja np. nigdy nie klęczałem, więc i nie musiałem wstawać.
Zróbcie sobie, proszę, dwa dni w tygodniu bez kasandrycznych przepowiedni (z których większość się nie spełnia) i tydzień miesięcznie bez mówienia o PiS-ie. Mówcie wtedy o sobie – o tym, co zrobiliście przez ostatnie trzy tygodnie. Jaką ustawę poddajecie pod konsultację. Jaki problem zidentyfikowaliście jako ważny i jaki macie pomysł na jego rozwiązanie. Jaki błąd popełnialiście do tej pory i jak zamierzacie go naprawić.
Czytaj więcej
Jeśli Donald Tusk naprawdę uważa, że może coś osiągnąć demonstracjami na dwa lata przed wyborami, to jeśli nie jest idiotą, a nie jest, wcale nie chce najbliższych wyborów wygrać – pisze publicysta.