Podobnie jak wielu dziennikarzy „Rzeczpospolitej" podpisałem list protestujący przeciw planowanej nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji, bo okoliczności ogłoszenia tego projektu, tryb i liczne komentarze inicjatorów nowelizacji jednoznacznie wskazują, że ostrze regulacji ma być skierowane w stronę będącej własnością amerykańskiego koncernu Discovery telewizji TVN.
Stanowczo sprzeciwiam się takim planom. Telewizja TVN od początku swojego istnienia jest ważnym elementem polskiego ładu medialnego i przyczyniła się do jego profesjonalizacji. O jej sile i znaczeniu dla sfery polskiej wolności słowa świadczy jej wielomilionowa publiczność. To jej wybory w państwie demokratycznym winny rozstrzygać o kontynuacji misji nadawcy, a nie jakkolwiek rozumiana polityka.
W sensie formalnoprawnym TVN powinna zatem korzystać z praw nabytych. Jeszcze ważniejsze jest zwrócenie inicjatorom planowanych regulacji uwagi, że wolność słowa w Polsce ma gwarancje konstytucyjne i wszelkie próby jej naruszenia muszą się spotkać z protestem szerokiej reprezentacji społeczeństwa. Ten protest musi być rozumiany w tylko jeden sposób – jako echo polskiej walki o wolność i demokrację, której zwieńczeniem były zmiany polityczne po 1989 roku.
W środę 11 sierpnia ma się odbyć w Sejmie głosowanie w sprawie lex TVN. Apeluję do szanujących wolność i demokrację parlamentarzystów, by wstrzymać się z uchwaleniem prawa, które uderzy w polskie pryncypia i sojusze, spolaryzuje opinię publiczną i wyzwoli kolejny, dramatycznie głęboki konflikt. Będziemy wszyscy jego ofiarami, a nad losami polskiej demokracji zawiśnie po raz kolejny ważny znak zapytania.
Jeśli w istocie potrzebne jest doprecyzowanie prawa o radiofonii i telewizji w celu ochrony polskiego rynku medialnego przed wrogimi przejęciami, można te zmiany przeprowadzić po profesjonalnych konsultacjach, z szacunkiem dla nadawców i w porozumieniu z zagranicznymi partnerami. Każde inne działanie będzie nosiło znamiona ataku na sferę wolności słowa. Dla polskiej demokracji i gospodarki to powrót do standardów, które wspominamy ze wstydem.