Umarł politolog, niech żyje polityk

To fantastycznie, że w świat polityki może wejść Marek Migalski – inteligentny człowiek o świeżym spojrzeniu i równie świeżym i zdrowym zapale

Aktualizacja: 17.03.2009 21:36 Publikacja: 17.03.2009 21:33

Igor Janke

Igor Janke

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

[b]Skomentuj [link=http://blog.rp.pl/janke/2009/03/17/umarl-politolog-niech-zyje-polityk/]na blogu[/link][/b]

Decyzja Marka Migalskiego o rozpoczęciu kariery politycznej wpędziła wielu jego obrońców w lekką konfuzję. Sam publicznie broniłem go przed zarzutami, że jest "pisowskim propagandystą", i uważałem za skandal zablokowanie jego kariery naukowej. I zdania w obu sprawach nie zmieniłem do dziś. Nadal uważam, że był bardzo dobrym analitykiem, a blokowanie możliwości zrobienia habilitacji za haniebną akcję.

Nie zmienia to faktu, że sam poczułem się w pierwszym momencie dziwnie, kiedy się okazało, że Migalski postanowił odejść do polityki.

[srodtytul]Nieufność do polityki[/srodtytul]

To była pierwsza reakcja. Po chwili jednak przyszła refleksja zgoła inna. Uczestnictwo w polityce przez lata w Polsce zaczęło być uważane za coś podejrzanego. Ktokolwiek szedł do polityki, musiał spotkać się z pytaniem, co na tym chce zyskać, jaki interes ubić. Bycie politykiem dawno przestało być powodem do dumy i nieprzypadkowo polityk jest wymieniany na liście zawodów o najniższym poziomie zaufania społecznego. Taka jest rzeczywistość.

[wyimek]Niepokojące jest, że do pracy w strukturach państwa, w służbach jawnych i tajnych, do działalności w partiach politycznych garnie się coraz mniej wartościowych ludzi[/wyimek]

Rodzenie się w bólach klasy politycznej, brutalne, a czasem żałosne walki między partiami, dość częste przekraczanie dopuszczalnych norm etycznych – wszystko to się nie skończyło. Widać to doskonale w ostatnich dniach, świadczą o tym przypadki Waldemara Pawlaka i Tomasza Misiaka. Skutkiem jest wielka nieufność do świata polityki. Nieufność całkiem zrozumiała.

Ta nieufność dotyczy wielu instytucji państwowych. Szczególnym przypadkiem są służby specjalne. Podobnie jak kompromitujący wizerunek dawnej Służby Bezpieczeństwa wisi dziś nad służbami specjalnymi niepodległej Polski. I dziś często pojawia się podejrzenie, czy ktoś "nie jest człowiekiem służb". Podejrzenie, że ktoś może mieć coś wspólnego z UOP czy dziś z Agencją Wywiadu, budzi nie tylko nieufność, ale nierzadko reakcje podobne do tych, jakie ma się wobec kontaktu z przestępcami.

Cierpi na tym państwo, bo do pracy w jego strukturach, w służbach jawnych i tajnych, do działalności w partiach politycznych garnie się coraz mniej wartościowych ludzi. A przecież praca dla tajnych i jawnych służb demokratycznego państwa powinna być przedmiotem ambicji i powodem do dumy. Tak jest w starych, sprawdzonych demokracjach. W Polsce zdanie "ten facet ma coś wspólnego ze służbami" ma dokładnie odwrotną wymowę niż np. w Wielkiej Brytanii.

To oczywiście porażka klasy politycznej i urzędniczej po 1989 roku – nie zdołały one zbudować swojego etosu. Ale to nie znaczy, że powinniśmy nad tym faktem przechodzić do porządku dziennego i z lekceważeniem oraz podejrzliwie patrzeć na tych, którzy do służby publicznej się garną.

[srodtytul]Szkoda naukowca[/srodtytul]

Tym bardziej nie należy zniechęcać tych, którzy na taki krok się decydują. Warto o tym pamiętać, dyskutując o takich problemach jak np. sprawa biznesmena Tomasza Misiaka. Bo już pojawiają się głosy, by zakazać prowadzenia działalności gospodarczej przez członków parlamentu.

To byłoby wylewanie dziecka z kąpielą. W przypadku Misiaka zachodzi ewidentny konflikt interesów, ale to nie znaczy, że musi on się pojawiać u wszystkich przedsiębiorców parających się polityką. W polityce jest zbyt mało ludzi z doświadczeniem prawniczym, biznesowym, naukowym czy praktyką w zarządzaniu. To doświadczenia bardzo cenne.

Dlatego moja druga refleksja – po ujawnieniu, że prawdopodobnie Marek Migalski będzie kandydował do europarlamentu z listy PiS – jest taka, iż może szkoda naukowca, analityka i komentatora, ale to fantastycznie, że do świata polityki może wejść inteligentny człowiek o świeżym spojrzeniu i – mam nadzieję – równie świeżym i zdrowym zapale. Tak samo jak szkoda mi, iż świat polityki opuścił Paweł Śpiewak, który wnosił do życia partyjnego to, czego mu brakowało.

Inna sprawa, czy obecny świat polityki jest przygotowany na przyjmowanie niezależnie myślących jednostek. Przypadek Śpiewaka i nie tylko jego pokazuje, że niekoniecznie. Ale może tacy ludzie jak Migalski zmienią sposób działania i myślenia PiS. A i pozwala mieć nadzieję, że podobni ludzie trafią do innych partii. Obecność w polityce Pawła Śpiewaka, Wojciecha Roszkowskiego czy Ryszarda Legutki nie wpłynęła na obniżenie poziomu debaty publicznej – wręcz przeciwnie.

Mam nadzieję, że podobną rolę odegra też Marek Migalski. Mam nadzieję, że kiedy tacy ludzie jak on zdobędą już czysto polityczne doświadczenie w Brukseli i Strasburgu, spróbują swoich sił w polskim parlamencie. Być może tacy ludzie dokonają uzdrowienia polskiej polityki.

[srodtytul]Obywatelska cnota[/srodtytul]

Dlatego zanim komentatorzy zaczną potępiać Migalskiego, niech się zastanowią, czego potrzebuje polskie państwo. Czego potrzebują instytucje państwowe. Czego potrzebują polskie partie polityczne.

Ludzi, którzy decydują się na udział w życiu publicznym, należy umieć docenić. Trzeba zachęcać do tego, by "przeszli na drugą stronę", a nie przestrzegać ich przed tym. Udział w polityce, praca na rzecz dobra wspólnego, na rzecz demokratycznego państwa, jest przecież cnotą.

[b]Skomentuj [link=http://blog.rp.pl/janke/2009/03/17/umarl-politolog-niech-zyje-polityk/]na blogu[/link][/b]

Decyzja Marka Migalskiego o rozpoczęciu kariery politycznej wpędziła wielu jego obrońców w lekką konfuzję. Sam publicznie broniłem go przed zarzutami, że jest "pisowskim propagandystą", i uważałem za skandal zablokowanie jego kariery naukowej. I zdania w obu sprawach nie zmieniłem do dziś. Nadal uważam, że był bardzo dobrym analitykiem, a blokowanie możliwości zrobienia habilitacji za haniebną akcję.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Pożegnanie papieża Franciszka i polska polityka
Publicystyka
Artur Bartkiewicz: A może zwycięzcą wyborów prezydenckich będzie Adrian Zandberg?
Publicystyka
Nawrocki zyskuje w Kanale Zero. Czy Trzaskowski przyjmie zaproszenie Stanowskiego?
Publicystyka
Przemysław Kulawiński: Spór o religię w szkołach. Czy możliwe jest pogodzenie skrajnych stanowisk?
Publicystyka
Marek Migalski: Końskie – koszmar Rafała Trzaskowskiego