„Sianie zamętu"? O co panu chodzi?
Dezawuował nie tylko osoby, które publikowały informacje na jego temat. Osłaniał też ludzi, którzy podobnie jak on mieli w życiorysie fakt współpracy z SB. Był inicjatorem demagogicznej kampanii antylustracyjnej. Kiedy publicysta Stanisław Michalkiewicz oględnie wspomniał w swoich tekstach, że prof. Jerzy Kłoczowski, senator III RP zarejestrowany jako TW „Historyk", nie powinien się wypowiadać w sprawach istotnych dla Polski – wówczas abp Józef Życiński obłożył publicystę anatemą. Stwierdził mianowicie, że to, co napisał Michalkiewicz, jest „szczytem prymitywizmu moralnego". To określenie zostało od razu podchwycone przez media – z „gwiazdą śmierci" z ulicy Czerskiej na czele.
Abp Józef Życiński wobec lustracji stosował chrześcijańskie zasady. Mówił, że „Kościół będzie szukał skutecznych środków działania, by można było łączyć sprawiedliwość i przebaczenie, szacunek dla człowieka i prawdę"...
Racjonalne jest postulowanie jawności w życiu publicznym. Polacy mają prawo wiedzieć, kto właściwie do nich mówi – kto ich poucza z telewizora czy z ambony. Józef Życiński był żarliwym i perfidnym orędownikiem zakłamania, permanentnego matactwa w życiu publicznym naszego post-PRL. Na krótko przed tym, kiedy miały się pojawić w mediach informacje o jego współpracy z SB, powołał tzw. komisję ds. trudnych.