Teraz „PFRL" jest interdyscyplinarnym periodykiem naukowym. I chociaż otacza go aura akademickości, to podejmuje on problemy, które bywają intelektualnymi ładunkami wybuchowymi. Tak jest i w przypadku najnowszego wydania. Mamy tu między innymi materiały poświęcone podziałom na amerykańskiej prawicy. „PFRL" sympatyzuje z nurtem, który przyjęło się określać mianem „paleokonserwatyzmu". Chodzi o środowiska odwołujące się do twórczości takich myślicieli, jak Edmund Burke czy Russell Kirk, definiujących znaczenie konserwatyzmu „jako »sposobu bycia« zakotwiczonego w »rzeczach stałych« (permanent things): religii, rodzinie, ziemi, tradycji, kulturze, dorobku cywilizacyjnym, wspólnocie lokalnej, czyli innymi słowy – szacunku dla klasyczno-chrześcijańskiego porządku społecznego".

Przyjmując taką perspektywę, paleokonserwatyści słusznie krytykują część establishmentu Partii Republikańskiej, czyli neokonserwatystów. Ci bowiem nad owe „rzeczy stałe" przedkładają wartości „dobrej" amerykańskiej demokracji (a niektórzy z nich nawet i takie zdobycze lewicowej inżynierii społecznej, jak aborcja czy „małżeństwa" jednopłciowe). Tę zaś w prostacki, propagandowy sposób przeciwstawiają rozmaitym „złym" dyktaturom, w tym reżimowi putinowskiemu.

Tyle że i w podejściu paleokonserwatystów czają się pułapki, o czym świadczy zamieszczona w „PFRL" rozmowa z Paulem Gottfriedem. Ten amerykański publicysta na przykład stosuje taryfę ulgową wobec Władimira Putina – widzi w nim wyłącznie nacjonalistycznego polityka chroniącego swoją ojczyznę przed zgubnym wpływem zachodniej liberalnej kultury, natomiast całkowicie ignoruje fakt, że prezydent Rosji jest w istocie cynicznym graczem, który traktuje tradycjonalistyczną narrację instrumentalnie.

Czytając „PFRL", warto zwrócić uwagę na pewien ważny tekst źródłowy – „Niemiecka nauka prawa w walce z duchem żydowskim" z roku 1936. Jego autor Carl Schmitt zasłużenie uchodzi za jednego za najwybitniejszych myślicieli politycznych XX wieku. Niemniej ma na swoim koncie epizod haniebny, czego dowodem jest inkryminowany materiał. Starając się o względy – zresztą bezskutecznie – władz narodowosocjalistycznych, Schmitt uległ w pewnym okresie swojego życia teoriom rasistowskim, które utorowały drogę Holokaustowi.