Prokuratura Regionalna w Warszawie nadal rozlicza winnych wyprowadzenia 9 mln 230 tys. zł z sejfu CBA. Wynosiła je kasjerka Katarzyna G., a jej mąż Dariusz G. grał nimi w firmie STS – to największy polski bukmacher. W kwietniu sąd skazał kasjerkę na sześć lat i cztery miesiące więzienia, jej męża – na osiem lat. Teraz na ławie oskarżonych zasiądzie Tomasz W., kierownik działu kontroli STS, który – zdaniem prokuratury – nie zgłosił podejrzenia prania pieniędzy przez Dariusza G. do GIIF, czyli generalnego inspektora informacji finansowej. „Rzeczpospolita" poznała główne tezy aktu oskarżenia.
5 lat za zaniedbanie
Dariusz G. jako „Brasco81" obstawiał mecze piłkarskie. Do obsługi konta gracza wskazał rachunek bankowy swojego ojca. Miał dwa cele: pomnożyć pieniądze i zalegalizować wygrane środki. Od czerwca 2017 do grudnia 2019 r. dokonał łącznie 1591 wpłat na ponad 10 mln zł – podliczył prowadzący śledztwo prokurator Przemysław Ścibisz. G. pomnożył wyniesioną z CBA kwotę do ponad 30 mln zł. I prawie wszystko przegrał.
Prokuratura zarzuca Tomaszowi W. ze spółki STS, że nie reagował na ponadprzeciętną „rozrzutność" męża kasjerki. Choć wiedział, że G. realizuje wiele transakcji za wielomilionowe kwoty, „często przekraczające 100 000 zł dziennie".
„Aktywność Dariusza G. była wręcz gloryfikowana przez STS SA" – podaje akt oskarżenia. Bierność bukmachera tłumaczy „ochroną interesów spółki".
Tomasz W. od 2011 r. zajmował się w spółce przeciwdziałaniem praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu. W listopadzie 2019 r. z wyróżnieniem skończył na ten temat kurs w GIIF.