Leki deficytowe, z tzw. czarnej listy, w tym onkologiczne, przeciwzakrzepowe, kardiologiczne, trafiały głównie do Wielkiej Brytanii, rzadziej do Czech i Niemiec. Stała za tym mafia lekowa, stosując tzw. odwrócony łańcuch dystrybucji.
Czytaj także: Mafia lekowa rozbita
„Rzeczpospolita" poznała kulisy procederu, za który zarzuty już usłyszało 11 osób. Nadużycia rozpracowała Prokuratura Regionalna w Warszawie wspólnie z mazowiecką policją. Jak wpadły na trop nielegalnych działań?
Kasa za konsulting
Za medykamenty wywiezione za granicę podejrzani otrzymywali zapłatę w zakamuflowany sposób – pod pretekstem usług konsultingowych. Przelewy za takie usługi opiewające na ogromne kwoty wzbudziły wątpliwości generalnego inspektora informacji finansowej (GIIF). To on zaalarmował organy ścigania.
– Zawiadomienie GIIF wskazywało na podejrzenie przestępstwa prania brudnych pieniędzy w kwocie blisko 136 mln zł – mówi nam prok. Agnieszka Zabłocka-Konopka, rzeczniczka Prokuratury Regionalnej w Warszawie. Zapłata za nielegalną dostawę leków była rozliczana właśnie jako „usługi konsultingowe". – Podejrzani musieli czuć się pewnie, bo w dokumentacji takie usługi nie były nawet szerzej opisywane – twierdzą śledczy.