- Powodem niestawiennictwa mojego klienta jest choroba. Przedstawione zostało stosowne zaświadczenie lekarskie – mówi „Rzeczpospolitej” mec. Bartosz Lewandowski, obrońca Marcina Romanowskiego, byłego wiceministra sprawiedliwości.
Zanim sąd odroczył posiedzenie do grudnia, prokuratura jednak mocno walczyła o to, aby jej wniosek o aresztowanie Romanowskiego, sąd rozpoznał pod jego nieobecność.
Burzliwa wymiana poglądów pomiędzy oskarżeniem a obroną
Jak wynika z informacji „Rz” prokurator powoływał się przy tym na jeden z artykułów Kodeksu postępowania karnego, który umożliwia zastosowanie środka zapobiegawczego pod nieobecność podejrzanego, jeżeli jego przesłuchanie nie jest możliwe m.in. ze względu na stan zdrowia, a zachodzi potrzeba „niezwłocznego zastosowania” takiego środka.
Po burzliwej wymianie poglądów pomiędzy oskarżeniem a obroną – sąd ostatecznie nie podzielił argumentacji prokuratora. A przepis na który się powoływał, nie odnosi się do sytuacji jaka w tej sprawie ma miejsce.
Prokurator kwestionował także usprawiedliwienie przedstawione przez Romanowskiego. Poddawał je w wątpliwość wskazując, że jeszcze 22 listopada występował on na konferencji, a zatem wtedy był zdrowy.