Polska branża gier ma zdolną kadrę, lecz mniejsze szanse na network

Nasi specjaliści są bardziej zdeterminowani, ale za granicą jest większa szansa na nawiązanie kontaktów – uważa Andrzej W. Dudek, wiceprezes PlayWay SA oraz prezes i współzałożyciel Global Teleclinic & Assistance.

Publikacja: 24.10.2024 05:18

Polska branża gier ma zdolną kadrę, lecz mniejsze szanse na network

Foto: Adobe Stock

Polacy projektują i programują gry, które dobrze sprzedają się na świecie?

Oczywiście. Polska branża gier to nasze dobro eksportowe, a sprzedajemy je w wielu krajach na całym świecie. Ja obserwuję to na bieżąco. Mówiąc o innowacji całego rynku, myślę o modelu, który sami stosujemy. Dzięki temu uniknęliśmy pułapki, w którą wpada wiele firm, inwestujących miliony, a niekiedy dziesiątki lub nawet setki milionów w wysokonakładowe gry, czyli w praktyce hollywoodzkie produkcje – nie wiedząc przy tym, czy te nakłady się zwrócą.

Jako członek kapituły konkursu „Rzeczpospolitej” dla młodych wynalazców, jak ocenia pan poziom polskich kadr?

Polska słynie ze swoich talentów: wybitnie zdolnych matematyków – jak choćby Wojciech Zaremba, współzałożyciel Open AI, informatyków, inżynierów i przedsiębiorców. Mamy wiele bardzo dobrych, cenionych na świecie firm z branży gamingowej, takich jak choćby CD Project, PlayWay czy Techland, w którego zainwestował chiński branżowy gigant Tencent. Mamy też dostęp do top talentu, i bardziej opłaca się zatrudnienie naszych świetnie wykształconych specjalistów niż tych ze Stanów czy Europy Zachodniej, co stanowi ich przewagę. Bo nawet jeśli nie są tańsi, to są po prostu lepsi, a do tego często bardziej im zależy. Są również bardziej „hungry & determined” – a dla inwestorów to ważny aspekt. Ci ze Stanów czy z Azji dostrzegają potencjał w polskiej branży, bo wiedzą, że zdolny i zmotywowany zespół – stworzywszy dobra grę i mając dobre IP – może później monetyzować je przez lata na wiele sposobów i na różnych platformach. Oraz tworzyć sequele, DLCs i nowe IP.

Czytaj więcej

Młodzi wynalazcy? Nisze czekają na zagospodarowanie

Tę branżę tworzą w Polsce głównie ludzie młodzi?

Nie tylko, choć oczywiście ich jest wielu. My poszukujemy do współpracy kolejnych zdeterminowanych zespołów, które dzięki niej nie muszą od początku martwić się o pieniądze czy marketing, tylko o „dowiezienie” dobrej gry na czas. Z niektórymi współpracujemy już od lat. Część specjalistów dopiero na pewnym etapie decyduje się zacząć działać w branży i w ten sposób wykorzystać nabyte wcześniej umiejętności.

Odczuwamy jakiekolwiek technologiczne zapóźnienia, które blokowałyby rozwój branży?

Moim zdaniem absolutnie nie, bo mamy dostęp do najnowocześniejszych technologii. Sam studiowałem w USA matematykę oraz informatykę i mogę stwierdzić, że poziom kształcenia i merytorycznej wiedzy absolwentów, np. Politechniki Warszawskiej czy UW, nie odbiega od tego, jaki prezentują ci kończący najlepsze uczelnie amerykańskie. Jedyna różnica jest taka, że studiując w Ivy League w Stanach miałem szanse zbudować lepszy network i poznać wybitnych ludzi, nie tylko ze świata nauki, ale i z dużego globalnego biznesu. Łatwiej jest z nimi później współpracować lub rozwijać biznes, bo już cię znają i dzięki temu łatwiej się „przebić”.

A w jaki sposób firma sprawdza, czy pomysł na grę „zaskoczy”, czy okaże się niewypałem?

Każda robi to po swojemu. Prawda jest taka, że nikt nie ma na to patentu i dopiero rynek po premierze weryfikuje, czy osiąga się sukces, czy ponosi porażkę. Niektóre firmy świadomie ponoszą większe ryzyko, tworząc wysokonakładowe produkcje i licząc na potencjalnie większe zyski. Dla mnie, z racji mojego wykształcenia i doświadczenia, ważne jest zbadanie potencjalnego popytu na wczesnym etapie, weryfikowanie i monitorowanie go. Mitygując ryzyko, nie narażamy się na stratę ogromnej ilości pieniędzy i czasu. Jednak dużo spółek tego nie robi i ryzyka nie dywersyfikuje, albo nie robi tego w sposób wystarczająco skuteczny. Często inwestują one wszystko, co mają w zbyt małą liczbę tytułów, nie badają popytu, nie dbają o koszty. Potem próbują robić kolejne emisje, licząc na to, że następny pomysł wypali i że stworzą kolejnego „Wiedźmina” lub „Angry Birds”, dzięki któremu oni i ich inwestorzy dużo zarobią. To często takie „życzeniowe myślenie”, które niestety kończy się na „paleniem” pieniędzy inwestorów. A także próbą uplasowania kolejnej emisji albo zrobienia kolejnej rundy finansowania i psuciem rynku. Konkurencja w tej branży jest bardzo silna, ona zaś sama się zmienia i rozwija – nadal szybko, ale już nie tak dynamicznie, jak choćby w czasie pandemii. Po prostu jest trudniej. Dlatego my przyjęliśmy inny model – low-cost. Badamy potencjalny popyt, zanim w dany tytuł zainwestujemy większe pieniądze. Skupiamy się niskobudżetowych symulatorach, które dużo mniej nas kosztują, a wykorzystując naszą silną pozycję na Steamie, mamy też większą szansę na sukces. Dlatego warto działać w sposób przemyślany i adaptować się do nowych okoliczności. Bo jest to przyszłościowa, dynamicznie zmieniająca się branża, w której – dzięki rozwojowi nowych technologii i AI – wciąż pojawiają się kolejne możliwości.

Polacy projektują i programują gry, które dobrze sprzedają się na świecie?

Oczywiście. Polska branża gier to nasze dobro eksportowe, a sprzedajemy je w wielu krajach na całym świecie. Ja obserwuję to na bieżąco. Mówiąc o innowacji całego rynku, myślę o modelu, który sami stosujemy. Dzięki temu uniknęliśmy pułapki, w którą wpada wiele firm, inwestujących miliony, a niekiedy dziesiątki lub nawet setki milionów w wysokonakładowe gry, czyli w praktyce hollywoodzkie produkcje – nie wiedząc przy tym, czy te nakłady się zwrócą.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Hybrydy
Skoda Kodiaq. Co musisz wiedzieć o technologii PHEV?
Cykl Partnerski
Miasta w dobie zmiany klimatu
Czym jeździć
Skoda Kodiaq. Mikropodróże w maxisamochodzie
Usługi, ceny, zarobki
SN: Wygasa pełnomocnictwo, prawnik może żądać honorarium
Prawo drogowe
Będzie jeszcze trudniej o prawo jazdy. Każdy błąd zakończy egzamin
Nieruchomości
Ile metrów od sąsiada można wybudować dom? Kiedy może być naprawdę blisko