Czy celuje w pana rosyjska armia? W końcu jest pan szefem niezależnej demokratycznej instytucji, a tacy ludzie się Kremlowi nie podobają.
Na pewno ja i inni sędziowie Sądu Najwyższego (SN) jesteśmy na celowniku Rosji. I to dosłownie. Kilka dni temu nasza straż sądowa zatrzymała dywersanta, który miał przy sobie specjalne urządzenia nawigacyjne, by naprowadzać bombardowanie na budynek SN.
Czy Sąd Najwyższy nadal działa w Kijowie?
Według ustawy naszą siedzibą jest Kijów. Ustawa się nie zmieniła, więc wciąż działamy w stolicy. Na początku wojny zarządziłem, by tymczasowo część pracy odbywała się zdalnie. Niektórzy sędziowie zostali w stolicy, inni nie. Teraz sytuacja militarna w mieście i wokół miasta trochę się uspokoiła, więc od 1 kwietnia wracamy do normalnej pracy, będziemy odbywać posiedzenia w pomieszczeniach SN. Oczywiście wciąż są problemy z komunikacją, trudno się dojeżdża do pracy w Kijowie. Wiele dróg jest zniszczonych, nie jeżdżą pociągi. Choć jednak miasto jest wciąż ostrzeliwane, sąd powinien działać. Dlatego powstał projekt ustawowego uregulowania zdalnej pracy SN i niedługo powinien obowiązywać. Chcę przy tej okazji podziękować kolegom sędziom z Polski, bo skorzystaliśmy z doświadczeń zdalnej pracy sądów w czasie pandemii Covid-19.
A jak wygląda działalność innych sądów?