Podczas gdy firmy motoryzacyjne, transportowe czy hotelarskie wstrzymują działalność i zwalniają pracowników, inne szukają rąk do pracy, by sprostać rosnącym teraz zamówieniom. Problem w tym, że nie zawsze mogą ich zatrudnić, bo koronawirus sparaliżował praktycznie w całym kraju Medycynę Pracy.
– Ogromną barierą jest brak możliwości zrobienia pracownikom badań wstępnych. Przed to od tygodnia nie możemy zatrudniać na umowy o pracy tymczasowej - twierdzi Anna Wicha, prezes Polskiego Forum HR i dyrektor w Adecco. Jak wyjaśnia, bez badań wstępnych można pracować tylko na umowę-zlecenie, podczas gdy charakter pracy w sklepach, zakładach spożywczych czy magazynach formalnie wymaga umowy o pracę. Szefowa PFHR zwraca uwagę, że z paraliżem medycyny pracy poradzili sobie Czesi, którzy od razu w specjalnych przepisach zawiesili przejściowo ten obowiązek. Również u nas kwestia badań ma być rozwiązana w pakiecie ustaw antykryzysowych, ale problemem jest czas.- Procedury ustawodawcze mogą potrwać kilka tygodni a dla zakładów, które teraz pilnie potrzebują rąk do pracy liczy się każdy dzień- zaznacza Anna Wicha.
Jak przypomina Mariusz Kielich z Francusko–Polskiej Izby Gospodarczej, według przeprowadzonego przed tygodniem badania przedsiębiorstw, aż 62 proc. z nich borykało się ze zwiększoną absencją pracowników w związku z pandemią. Niektóre sięgają wtedy po pomoc agencji zatrudnienia, które kierują tam - w miarę możliwości - ludzi zwalnianych na przykład w motoryzacji.
Mateusz Żydek z agencji zatrudnienia Randstad ocenia, że podaż i popyt na pracowników tymczasowych są na razie wyrównane- bo udaje się kierować część pracowników zwalnianych teraz w przemyśle, w tym zwłaszcza w motoryzacji, do branży logistycznej czy spożywczej.
Wojciech Ratajczyk, szef Trenkwalder Polska i wiceprezes PFHR wśród pracodawców szukających teraz ludzi do pracy wymienia też firmy wysyłkowe i farmaceutyczne. Według niego, zakłady wstrzymujące produkcję, nie spieszą się ze zwolnieniami pracowników tymczasowych a przynajmniej chcą utrzymać ich kluczowe zespoły. Zależy im też na utrzymaniu pracowników z Ukrainy- bo ci nie mając pracy wyjadą z Polski. Może też ich wypchnąć biurokracja- bo problemem są nowe oświadczenia dotyczące zatrudnienia obcokrajowców i przedłużanie zezwoleń na pobyt i pracę w Polsce. Firmy apelują, by wprowadzić automatyczne przedłużenie zezwoleń dla cudzoziemców, w tym głównie Ukraińców którzy legalnie pracują w Polsce. - Jeśli wyjadą- to przy obecnych obostrzeniach na granicach i blokadach na Ukrainie nie wiadomo kiedy wrócą - ocenia Wojciech Ratajczyk.