Władze dużych i średnich firm w Polsce nie są zbyt zróżnicowane pokoleniowo i pod względem płci. Niewiele jest też różnorodności wśród ekspertów cytowanych w mediach ekonomicznych czy prelegentów na dużych konferencjach biznesowych – wynika z najnowszego raportu firmy doradczo-audytorskiej Grant Thornton, który „Rzeczpospolita” opisuje jako pierwsza.
Według badania Grant Thornton zarówno wśród ekspertów, jak i top menedżerów w dużych i średnich firmach dominują mężczyźni. Stanowią oni 71 proc. członków zarządów oraz szefów departamentów i pionów tych firm. To nawet nieco więcej niż przed sześcioma laty, gdy Polska wyróżniała się na tle rozwiniętych zachodnich państw Unii, najwyższym, 30-proc. udziałem kobiet w tym gronie.
Presja na Zachodzie
Od tego czasu zachodnie firmy (często pod presją regulacji – zalecanych lub obowiązkowych kwot dla kobiet) zrobiły spory postęp, podczas gdy u nas widać stagnację. Wynika ona m.in. z mniejszej niż na Zachodzie presji inwestorów instytucjonalnych, którzy w ubiegłorocznym badaniu 30% Club Poland (polskiego oddziału globalnej inicjatywy, której celem jest osiągnięcie min. 30 proc. udziału kobiet we władzach spółek) przyznali, że główną przyczyną niskiego udziału nominacji kobiet do rad nadzorczych jest niewystarczająca liczba pań w ich bazach kandydatów.
Jak przypomina Milena Olszewska- Miszuris, współprzewodnicząca 30% Club Poland, kobiety są mniejszością również wśród inwestorów instytucjonalnych i analityków giełdowych. Przekłada się to na mniej różnorodne rady nadzorcze, które wybierają mało zróżnicowane zarządy. Ze szkodą dla firm, gdyż z różnych badań, m.in. z analiz CFA Society Poland, wynika, że spółki z większym udziałem kobiet we władzach mogą się pochwalić wyższym zyskiem netto oraz niższą zmiennością cen akcji niż firmy z najniższym udziałem pań.