Białoruskie media liczą dni w nowym roku bez umów dotyczących ceny rosyjskiego razu i ropy. Poprzednie wygasły 31 grudnia, nowych nie podpisano. Surowce nadal płyną na Białoruś, ale ich ostateczna cena nie jest na razie znana władzom w Mińsku.
Obecnie cena benzyny bezołowiowej o liczbie oktanowej 95 na białoruskich stacjach paliw wynosi średnio około 1,74 rubla białoruskiego (równowartość 3 zł), nieco droższa jest ropa, a z kolei cena gazu to równowartość 1,6 złotego. To wrażliwy temat dla mieszkańców niespełna 10-milionowego kraju, gdzie średnia krajowa pensja w grudniu wynosiła zaledwie 1100 rubli (równowartość 2 tys. zł). Na razie cena gazu została uzgodniona jedynie na najbliższe dwa miesiące i pozostała na ubiegłorocznym poziomie – wynosi 127 dolarów za m sześc. surowca (jedna z najniższych w Europie).
Negocjacje, które obecnie trwają, przełożą się na rachunki białoruskich przedsiębiorstw i indywidualnych odbiorców, które od 1 stycznia za m sześc. surowca w domach jednorodzinnych (na Białorusi przeważnie są ogrzewane gazem) płacą około 0,12 rubla (równowartość 0,21 groszy). Tanie rosyjskie surowce energetyczne od lat były jednym z głównych argumentów Łukaszenki w obliczu najniższych pensji w regionie. Niższe są jedynie na Ukrainie, która od ponad pięciu lat toczy wojnę z Rosją na wschodzie kraju.
– Gdyby ostatecznie Białoruś musiała kupować rosyjskie surowce według cen światowych, byłaby to już inna Białoruś. Zarobki mieszkańców zmniejszą się trzy, cztery razy, a połowa zdolnych do pracy ludzi wyjechałaby za granicę – mówi „Rzeczpospolitej" Andriej Suzdalcew, politolog i ekonomista z prestiżowej moskiewskiej Wyższej Szkoły Ekonomii. – Rosja nigdy nie ukrywała, że tegoroczne ceny surowców zależą od podpisania i wykonania porozumienia w sprawie dalszej integracji Białorusi i Rosji.
Pod koniec grudnia premier Rosji Dmitrij Miedwiediew zdradził, że w trakcie wielomiesięcznych negocjacji uzgodniono 31 map drogowych, dotyczących różnych gałęzi integracji między państwami. Ostatnią, według szefa rosyjskiego rządu, zaczną negocjować dopiero po wykonaniu poprzednich, a dotyczy ona „ponadpaństwowych organów władzy, wspólnej waluty i centrum emisyjnego". Godząc się na to, Białoruś na własne życzenie zostałaby wchłonięta przez wschodniego sąsiada.