Większość mieszkańców Wenezueli nie ma prądu od czwartkowego popołudnia w związku z problemami na zaporze wodnej Guri, na rzece Caroni, trzeciej na świecie pod względem ilości produkowanej tu energii.
Decyzją prezydenta kraju Nicolasa Maduro (nieuznawanego przez USA, większość krajów Ameryki Południowej oraz wiele krajów UE, w tym Polskę) w piątek "zamknięto szkoły i zakłady pracy w związku z działaniami zmierzającymi do wznowienia dostaw energii dla mieszkańców kraju" - napisała wiceprezydent Wenezueli, Delcy Rodriguez, na swoim koncie na Twitterze.
W czwartek minister ds. energii elektrycznej Luis Motta Dominguez wyjaśnił problemy z dostawami energii "sabotażem w hydroelektrowni". Nie przedstawił jednak żadnych szczegółów tego sabotażu.
Jak przypomina Reuters przerwy dostawy prądu w Wenezueli są częste w związku z kryzysem gospodarczym, w jakim pogrążony jest kraj w związku ze spadkiem cen ropy na światowych rynkach. Wenezuelskie państwo dobrobytu uzależnione było od zysków z eksportu ropy.
Od stycznia w Wenezueli trwa poważny kryzys polityczny - 23 stycznia lider opozycji, przewodniczący Zgromadzenia Narodowego (parlamentu) Juan Guaido ogłosił się tymczasowym prezydentem kraju i został uznany niemal natychmiast przez USA.