Partia Pracy pod przewodnictwem Jeremy'ego Corbyna przegrała grudniowe przyspieszone wybory parlamentarne w Wielkiej Brytanii. Większość w Izbie Gmin zdobyła Partia Konserwatywna, dzięki czemu premier Boris Johnson będzie mógł zrealizować główną obietnicę kampanii i "dokończyć brexit".
Po najgorszej dla laburzystów porażce od 1935 r. Corbyn zapowiedział, że ustąpi ze stanowiska. W poniedziałek z wyścigu o władzę w Partii Pracy odpadną ci kandydaci, którym nie uda się uzyskać poparcia 22 parlamentarzystów lub eurodeputowanych laburzystów. Według sondaży, największe szanse na zostanie nowym liderem ugrupowania ma Keir Starmer, w gabinecie cieni zajmujący się brexitem.
Do dalszego etapu walki o schedę po Corbynie przejdzie Rebecca Long-Bailey, w gabinecie cieni minister handlu i przemysłu, uważana za kandydatkę lojalną wobec ustępującego przewodniczącego partii.
W rozmowie ze Sky News Long-Bailey zaprzeczyła, jakoby była "kandydatką kontynuacji". - Jestem niezależną osobą. Określiłabym siebie jako socjalistkę - stwierdziła.
Zadeklarowała, że chciałaby zlikwidować Izbę Lordów. - W czasie mojej kampanii ogłosimy, jak mamy zamiar odmienić pakiet konstytucyjny - dodała. Oceniła, że we władzach państwa powinna istnieć równowaga, a osoby niepochodzące z wyboru nie powinny zasiadać w parlamencie.