„Rzeczpospolita”: W sondażach prezydenckich to co najciekawsze dzieje się chyba na razie za plecami głównych faworytów, w walce o trzecie miejsce. To, że Sławomir Mentzen będzie o nie walczył, było do przewidzenia, ale tego, że tak bardzo zdystansuje Szymona Hołownię, nikt się chyba nie spodziewał.
Dr hab. Barbara Brodzińska-Mirowska: Rzeczywiście, były dwa pewniaki, jeśli chodzi o tę kampanię. Pierwszym pewniakiem było to, że będzie na pewno w czołówce kandydat PiS i Rafał Trzaskowski, przygotowany do walki o prezydenturę wiele lat. A drugim pewniakiem było to, że Szymon Hołownia będzie trzeci. To, co się dzieje w Konfederacji moim zdaniem zdecyduje nie tylko o prezydenturze, ale także o tym jak będzie się polska scena polityczna układała w najbliższych latach. Dzieje się coś, co wywołuje duże zamieszanie w PiS. I to z kilku powodów. Pierwszym powodem jest oczywiście to, że kampania Karola Nawrockiego jest bardzo słaba. Zwykle PiS miało naprawdę dobre kampanie, tym razem i kampania jest słaba i kandydat jest bardzo słaby, co świadczy też o tym, co dzieje się w PiS. Trudna sytuacja, również wewnętrzna, w PiS przekłada się na nieefektywność kampanii. Na tym korzystają Mentzen i Konfederacja. Realizuje się powoli czarny sen Jarosława Kaczyńskiego, w którym to rośnie inna siła prawicowa. O ile niemal dwa lata temu, przed wyborami parlamentarnymi, byłam bardzo ostrożna i hamowałam emocje związane wtedy ze wzrostem Konfederacji w sondażach, ona była wtedy przeszacowywana. O tyle obecnie mamy do czynienia z pewnym trendem. I ten trend wzrostowy Konfederacji wynika, moim zdaniem, z dwóch rzeczy. Po pierwsze: dużego kryzysu w PiS, a po drugie z trendów globalnych. Nie jesteśmy samotną wioską – to co się dzieje na świecie rezonuje. A na świecie wzmacniają się bardzo mocno radykalizmy prawicowe, mamy kolejną falę, w ciągu ostatnich dwóch dekad, w której populizm prawicowy ma się świetnie. To zresztą było do przewidzenia: wygrania Joe Bidena parę lat temu wcale nie wieściła końca tego populizmu, i teraz widzimy manifestację tego. Towarzyszy temu duży niepokój, ludzie zaczynają oczekiwać pragmatycznego podejścia do polityki, ponieważ mają poczucie niestabilnej przyszłości. W takich warunkach partie takie jak Konfederacja mają swój moment. I to jest przyczyną wzrostu tej partii w sondażach. Plus oczywiście trzeba powiedzieć, że Mentzen - jakkolwiek można dyskutować czy to na pewno jest najlepszy kandydat, czy Krzysztof Bosak nie byłby lepszy - ale nie zmienia to faktu, że ten kandydat pracuje od wielu miesięcy, bardzo intensywnie, w terenie. I kieruje swój komunikat do bardzo hermetycznego wyborcy, a więc jest bardziej spójny, bardziej rezonuje w mediach społecznościowych. Nie ma jednak w tej kampanii potencjału na wygraną wyborów. Wzrost poparcia Konfederacji jest wynikiem dużej słabości PiS i demobilizacji jego umiarkowanego elektoratu.
Czytaj więcej
Karol Nawrocki, obwiniając Unię Europejską za wojnę w Ukrainie i zarzucając Donaldowi Tuskowi bliskie relacje z Putinem, chciałby wrócić do polaryzacji i odbić się sondażowo. Ale popełnia błąd za błędem.
Badania pokazują też na znaczące przepływy elektoratu Trzeciej Drogi do Konfederacji i Sławomira Mentzena. Czy Konfederacja nie stała się nową „trzecią drogą”, alternatywą dla duopolu KO-PiS?
Na razie, pomimo tych tendencji, w najbliższej przyszłości nie szykuje się zmiana, która by miała ten duopol zniszczyć. Natomiast rzeczywiście ciekawe jest, że dziś wyborca Trzeciej Drogi jest tym wyborcą najbardziej chwiejnym, niezadowolonym, sfrustrowanym, wahającym się. I przekłada swoje poparcie albo na Trzaskowskiego, albo w jakiejś części na Mentzena. To pokazuje, że Konfederacja zyskuje także w sytuacji, w której narasta frustracja i potrzeba zmiany. I to nie jest nowy mechanizm – zazwyczaj takie antysystemowe partie zyskują w sytuacji, w której na scenie politycznej panuje duże zamieszanie i zmęczenie polityką mainstreamową. To są znane mechanizmy.
Sondaże sugerują, że Konfederacja przebiła swój sufit poparcia – Mentzen osiąga w sondażach nawet 18 proc., Konfederacja – ok. 15 proc. Może partii pomogło to, że pozbyła się budzących największe kontrowersje polityków – Janusza Korwin-Mikkego i Grzegorza Brauna?
To trochę pomaga, dlatego, że Braun nie pomagał w budowaniu wizerunku Konfederacji. Ale moim zdaniem działa tu jeszcze jeden mechanizm znany w teorii komunikacji. Jeśli trend wzrostowy Konfederacji w sondażach jest wyraźny, to zaczynamy o tym więcej dyskutować i Konfederacja zaczyna się robić atrakcyjna, wchodzi do mainstreamu dyskusji publicznej. Zaczyna działać mechanizm przyłączania się do tych, którym się lepiej wiedzie. Tu działa ten element – przestaje być obciachem głosowanie na Konfederację. Uruchamia się społeczny dowód słuszności: skoro jest coraz więcej ludzi, którzy rozpatrują tę opcję, to może się przyjrzę. Zwłaszcza, jeśli mówimy o wyborcach sfrustrowanych, których – jak wiemy – jest dużo w Trzeciej Drodzem oraz coraz więcej w pewnej części elektoratu PiS.