Wybory w Niemczech. Zwycięzca przebuduje kraj

Bezsprzecznym zwycięzcą niedzielnych wyborów do Bundestagu są partie chadeckie CDU/CSU zdobywające w badaniach exit poll 28,4 proc. głosów.

Publikacja: 23.02.2025 19:01

Friedrich Merz i Marcus Soeder

Friedrich Merz i Marcus Soeder

Foto: REUTERS/Kai Pfaffenbach

Liderowi tego ugrupowania daje to prawo wyboru partnera koalicyjnego. Wiele wskazuje na to, że będzie nim SPD kanclerza Olafa Scholza, która uzyskała 16,3 proc. głosów. Jest to najgorszy wynik socjaldemokratów od powstania RFN. W sumie jednak obie partie mają niewielką przewagę kilku głosów w Bundestagu. Z pierwszych danych wynika, że dysponować będą 327 mandatami w 630 osobowym Bundestagu. 

Jeżeli taki wynik się utrzyma, nie będzie potrzebny trzeci parter koalicyjny, co zdecydowanie ułatwi tworzenie sprawnego rządu. 

Foto: PAP

Z pierwszych danych wynika także, że partia Zielonych uzyskała 12,4 proc. głosów.

Ale na drugim miejscu po chadecji najwięcej głosów zdobyła izolowana na scenie politycznej skrajnie prawicowa Alternatywa dla Niemiec ( AfD) z wynikiem 20,1 proc. Nic nie zmienia tu fakt, że uzyskała niemal dwa razy więcej głosów niż w poprzednich wyborach. Zdolności koalicyjnych nie ma także postkomunistyczne ugrupowanie Die Linke (Lewica) mogąca liczyć na 8,7 proc. Poza Bundestagiem znajdą się zapewne liberałowie z FDP oraz skrajnie lewicowe ugrupowanie Sahry Wagenknecht , BSW

Foto: PAP

Wszystko to oznacza, że przez następne cztery lata Niemcami radzić będzie koalicja CDU/CSU wraz z SPD. Oba ugrupowania rządziły już wielokrotnie i wiedzą, czego mogą od siebie oczekiwać, co zapewne ułatwi powstanie nowego rządu. 

Poza tym skomplikowana sytuacja międzynarodowa, szczególnie po objęciu władzy przez Donalda Trumpa, wymaga pośpiechu w utworzeniu sprawnego rządu.

Friedrich Merz. Konkurent Angeli Merkel, miłośnik awionetek

Tak czy owak prezydent powierzy misję tworzenia nowego rządu Friedrichowi Merzowi. Jest on politykiem wyrazistym, twardym i zdecydowanym wyprowadzić Niemcy z zapaści gospodarczej, zreformować politykę imigracyjną i wykazać stanowczość w relacjach z USA.

Nigdy jednak nie sprawował funkcji rządowych. Nie zdążył. Na początku tego wieku był szefem frakcji CDU/CSU w Bundestagu. Przestał pełnić tę funkcję, nim CDU doszła do władzy. Z polityki wyeliminowała go na długie lata Angela Merkel, dostrzegając w nim niebezpiecznego konkurenta. 

Zajął się swą kancelarią adwokacką obsługującą wielkie firmy oraz lobbingiem – zarobił miliony. Ma kosztowne hobby, pilotuje własną awionetkę.

Czytaj więcej

Jerzy Haszczyński: Wybory do niemieckiego Bundestagu. O co toczy się gra?

Prezentuje wizję Niemiec jako kraju, który wymaga gruntownej przebudowy zwłaszcza w dwu sferach: gospodarczej i w sprawie imigracji. Znajdującą się od kilku lat w stanie recesji gospodarkę miałyby uzdrowić proste działania w postaci redukcji biurokracji oraz ulgi podatkowe w połączeniu z reformą systemów pomocy społecznej.

Potencjalny partner koalicyjny, czyli SPD, stawia jednak twardy opór w sprawie ograniczenia swego sztandarowego programu pomocy dla bezrobotnych (Bürgergeld), będącego formą dochodu obywatelskiego, czyli bezwarunkowej pomocy państwa dla 5 mln osób w potrzebie, z czego 1,7 mln osób mogłoby z powodzeniem znaleźć zatrudnienie. 

Koniec otwartych granic    

Prawdziwą rewolucję zapowiada Merz w sferze ograniczenia imigracji, a właściwie szczelnego zamknięcia granic Niemiec dla nowych przybyszów. 

Chodzi o wprowadzenie stałych kontroli granicznych, co stoi w jawnej sprzeczności z porozumieniem z Schengen. Konsekwencją tego może być zawracanie wszystkich osób bezpośrednio na granicy do sąsiednich państw, jak np. Polska, bez względu na to, czy są uchodźcami zgłaszającymi wnioski azylowe.

Kolejny punkt zakłada tymczasowe aresztowanie wszystkich osób przebywających w Niemczech, wobec których wydano nakazy opuszczenia kraju, czyli ok. 220 tys. Tak drastyczne propozycje żywcem wyjęte z programu AfD wywołały opór w wielu środowiskach. Po serii ostatnich zamachów terrorystycznych, których sprawcami byli imigranci, panuje jednak powszechna zgoda, że polityka imigracyjna musi ulec zmianie. Działania w tym kierunku czynił już rząd Olafa Scholza. Dla Merza nie dość konsekwentnie, co jego zdaniem doprowadziło do wzrostu popularności AfD. 

Czytaj więcej

AfD chce uwolnić Niemców od poczucia winy. W tym celu sięga po dawne mity

– W gruncie rzeczy nie ma wielu punktów całkowicie sprzecznych pomiędzy obiema partiami chadeckimi a socjaldemokratami. Różnice dotyczące ograniczenia imigracji nabrały ostrości jedynie dlatego, że za wstępnym projektem Merza głosowała w Bundestagu AfD, co było dla SPD nie do zaakceptowania – mówi „Rzeczpospolitej” prof. Thomas Pogundke z uniwersytetu w Düsseldorfie. Jego zdaniem schody zaczną się w sytuacji, gdyby w koalicji rządowej Merza mieli się zaleźć także Zieloni.

Ostro wobec Waszyngtonu 

Nie wydaje się natomiast, aby trudności sprawiało porozumienie przyszłych koalicjantów w sprawie polityki zagranicznej. Friedrich Merz wiernie oddaje nastroje obywateli RFN. W kontrze do wiceprezydenta J.D. Vance’a nie widzi zagrożenia dla przyszłości Europy płynącego z wewnątrz UE. Wręcz przeciwnie. – W Ameryce mamy prezydenta, który podziwia systemy autokratyczne i lekceważy wszelkiego rodzaju normy oraz wiceprezydenta, który mówi nam, jak mamy kierować naszą demokracją – powiedział ostatnio. Olaf Scholz nigdy nie zdecydował się na wypowiedzenie takich słów publicznie, chociaż i tak z tego, co mówił, wynikało, że myśli dokładnie tak samo. Tym bardziej w obozie Zielonych, którzy jednak są zdecydowanie bliżej zapowiedzi Merza w sprawach pomocy dla Ukrainy.

Wprawdzie sprawy polityki zagranicznej nie tylko nie zdominowały kampanii wyborczej, ale nawet nie były przedmiotem publicznych debat kandydatów, to jednak jako pierwsze staną na agendzie przyszłego rządu.

Chodzi zwłaszcza o Ukrainę. Merz wydaje się bardziej zaangażowany w pomoc dla Ukrainy niż kanclerz Scholz. Obiecał nawet publicznie dostarczenie do Kijowa pocisków manewrujących Taurus, w których zasięgu teoretycznie jest nawet Moskwa. Milczy jednak na temat udziału Bundeswehry w siłach pokojowych w Ukrainie, lecz opowiada się jednoznacznie za wzmocnieniem niemieckiej armii. Jego zdaniem Niemcy powinny przeznaczyć na obronę więcej niż obecne 2,1 proc. PKB, ale nie mówi, o ile więcej. Nie wiadomo też, jak i skąd znajdą się pieniądze na większe wydatki. Odrzuca bowiem pomysł SPD i Zielonych reformy konstytucyjnego tzw. hamulca budżetowego, co pozwoliłoby na zwiększenie zadłużenia państwa poprzez zaciągnięcie nowych kredytów.

Nie ma przy tym złudzeń, że w czasach prezydentury Trumpa Europa musi odrobić lekcję domową i przygotować się na wzięcie odpowiedzialności za własne bezpieczeństwo. – W pełni zgadzam się ze wszystkimi, którzy żądają od Niemiec większego przywództwa. Jestem skłonny do tego doprowadzić – powiedział w czasie jednej z przedwyborczych dyskusji.

Pomocna w tym ma być Polska i Francja, z którymi to krajami Merz zamierza zacieśnić relacje. W roli symbolicznego aktu ma być pierwsza wizyta zagraniczna przyszłego kanclerza tego samego dnia w Paryżu i Warszawie. 

Liderowi tego ugrupowania daje to prawo wyboru partnera koalicyjnego. Wiele wskazuje na to, że będzie nim SPD kanclerza Olafa Scholza, która uzyskała 16,3 proc. głosów. Jest to najgorszy wynik socjaldemokratów od powstania RFN. W sumie jednak obie partie mają niewielką przewagę kilku głosów w Bundestagu. Z pierwszych danych wynika, że dysponować będą 327 mandatami w 630 osobowym Bundestagu. 

Jeżeli taki wynik się utrzyma, nie będzie potrzebny trzeci parter koalicyjny, co zdecydowanie ułatwi tworzenie sprawnego rządu. 

Pozostało jeszcze 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Blok CDU/CSU wygrał wybory w Niemczech. AfD dostała ponad 20 proc. głosów
Polityka
Niespodziewana deklaracja Wołodymyra Zełenskiego. „Jestem gotowy odejść”
Polityka
Jerzy Haszczyński: Wybory do niemieckiego Bundestagu. O co toczy się gra?
Polityka
Niemcy: Trwają wybory do Bundestagu. Kto jest faworytem?
Polityka
Jest nowy komentarz Białego Domu ws. zakończenia wojny na Ukrainie. Podano termin