Korespondencja z USA
Swoją drugą kadencję, po czteroletniej przerwie, Trump rozpocznie – jak każdy inny prezydent – nabożeństwem w St. John’s Episcopal Church oraz symbolicznym spotkaniem z odchodzącym prezydentem Joe Bidenem i jego żoną Jill. W południe odbędzie się ceremonia zaprzysiężenia administrowana przez przewodniczącego Sądu Najwyższego Johna Robertsa. Potem Trump wygłosi przemowę inauguracyjną. W wywiadach zapowiadał, że zamierza przybrać ton „budujący i jednoczący”, w przeciwieństwie do przemowy ze swojej pierwszej inauguracji w 2017 r., kiedy to nakreślił obraz Ameryki jako kraju na krawędzi upadku.
Po raz pierwszy od 40 lat poniedziałkowa inauguracja prezydencka nie odbędzie się na otwartej przestrzeni National Mall, ale wewnątrz Kapitolu, w Rotundzie. Decyzję tę podjęło otoczenie Donalda Trumpa z powodu zapowiadanych na poniedziałek mrozów w Waszyngtonie. Meteorolodzy spodziewają się najniższych w historii inauguracji temperatur około minus 6 st. Celsjusza. Rotunda nie jest miejscem przypadkowym. Za każdym razem jest alternatywą na inaugurację na wypadek problemów pogodowych. Ostatni raz z możliwości tej skorzystał prezydent Ronald Reagan w 1985 r., rozpoczynając drugą kadencję.
Czytaj więcej
47. prezydent USA może wywołać chaos i liczne kryzysy. Może też oddać światu i Ameryce przysługi. Jedno jest pewne: Donald Trump nie chce zniszczyć Zachodu, tylko go wzmocnić.
Prawie nikt z 220 tys. zaproszonych na inaugurację Trumpa nie zobaczy go na żywo
W Rotundzie mieści się zaledwie 600 osób, a to oznacza, że nie ma tam miejsca dla większości z 220 tys. osób, które zdobyły bilety, by wziąć udział w tym wydarzeniu „na żywo”. W mediach społecznościowych Trump zapowiedział, że miejsca w Rotundzie zarezerwowane są dla „różnych dygnitarzy i gości”, dodając, że część zaproszonych może obejrzeć inaugurację kilka ulic od Kapitolu, w hali Capital One Arena, gdzie mieści się 20 tys. osób. Tam też ma odbyć się prezydencka parada. Reszta szukała w weekend pomysłu na to, jak spędzić dzień inauguracji prezydenckiej.