Zapytany o pomysł Konfederacji na walkę z językiem nienawiści, Bosak odparł: „Ale my nie jesteśmy od tego. My jesteśmy od polityki”. Podkreślił, że „polityka to jest pewna wyspecjalizowana dziedzina współczesnego życia państwowo-społecznego”, a poruszony w rozmowie temat „to raczej jest kwestia wychowania społecznego”. Zwrócił przy tym uwagę na tradycyjną rolę szkół, autorytetów, wspólnot religijnych w kształtowaniu norm społecznych i moralnych.
– Proszę zaprosić tutaj nowego biskupa Archidiecezji Warszawskiej i zapytać go, co w tej sprawie; rabina (...) jakiegoś muftiego z gminy muzułmańskiej. I zapytać ich, co mają zamiar zrobić w sprawie języka nienawiści – powiedział do dziennikarki prowadzącej rozmowę. Gdy ta jako przykład mowy nienawiści wskazała działania TV Republika wobec WOŚP, Bosak odparł, że mogła to być „jak zwykle co roku krytyka Jurka Owsiaka”. – A niektórym się to nie podoba. Bez przesady – zaapelował.
Krzysztof Bosak ws. mowy nienawiści: Życie składa się z konfliktów
– Obecnie też jest taka przesadna psychologizacja debaty – skupienie na emocjach, na uczuciach. (...) Współcześnie to nabiera takiego profesjonalnego sznytu, typu troska o zdrowie psychiczne – nie deprecjonuję, żeby było jasne, tylko przesadę chcę nazwać – tłumaczył wicemarszałek Sejmu. W jego opinii zjawisko to prowadzi do nadmiernej wrażliwości, którą określił mianem „filozofii płatków śniegu”. – Czyli każdy jest takim delikatnym płatkiem śniegu i jak usłyszy o sobie jakieś krytyczne słowa, to już się czuje urażony, zdruzgotany i w zasadzie oczekuje przeprosin albo jakichś w ogóle prawnych działań – mówił.
Czytaj więcej
Osoba, która wygłaszała groźby w kierunku Jurka Owsiaka powiedziała, że była zainspirowana tym, co usłyszała w TV Republika, była zainspirowana szczuciem - mówił w rozmowie z TVN24 wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski.
Bosak podkreślił, że konflikty są nieodłącznym elementem życia społecznego, a problemem jest brak właściwego podejścia do krytyki. Wspomniał, że w przeszłości ludzie radzili sobie z nieprzyjemnymi sytuacjami bez nadmiernych reakcji. – Cofnijmy się do wcześniejszych czasów, kiedy nie było jeszcze mediów społecznościowych. Jeżeli, powiedzmy, ktoś opuszczał swoją wieś, jechał do miasta sprzedać produkty rolne (...), to zawsze mógł tam usłyszeć coś nieprzyjemnego. I czy ktoś z tego powodu udawał się na terapię? Nie, po prostu co najwyżej drugiemu coś odburknął w oparciu o właściwie sformułowane poczucie własnej wartości – wyjaśniał.