Teoretycznie i praktycznie rok w polityce już się rozpoczął. W czwartek, tuż po Nowym Roku, PiS zorganizowało konferencje, w trakcie której liderzy partii mówili o wysokich cenach i rachunkach. Do gry wróciła też lodówka (znany przedmiot z kampanii wyborczej w 2005 roku) z produktami, których ceny wzrosły. Politycy PiS mówią o „roku drożyzny Tuska”, co też oczywiście jest elementem przygotowań do kampanii prezydenckiej, która formalnie ruszy w połowie stycznia. Już 8 stycznia dowiemy się za to – tak deklarował w 2024 roku marszałek Szymon Hołownia – o terminie I i II tury wyborów.
Nad tym wszystkim jest jednak pytanie o sprawy strategiczne. Czyli o to, czy minister Andrzej Domański wypłaci dotację dla PiS, oraz o kwestię samych wyborów – ich ważności i przeprowadzenia.
– Problem polega między innymi na tym, że cała ta historia jest bardzo niezrozumiała. Moim zdaniem wyborcy, którzy nie śledzą detali i zawiłości mają raczej ogólne poczucie, że narasta bałagan. I niezależnie od tego, czy argumenty są po stronie obozu władzy, czy też po stronie opozycji – mówi nam Michał Kabaciński, były poseł, a teraz PR-owiec. – PiS jednak ma o tyle łatwiej, że może budować własną opowieść nie zważając na żadne argumenty. Bo wyborcy, zwykli obywatele, raczej nie rozumieją tych zawiłości i tego, co argumentuje rząd. Trafia do wyborców za to prosty język, którym PiS się posługuje – dodaje Kabaciński.
Domański po presją ws. PKW
Kwestia decyzji, która stoi przed ministrem Domańskim, jest wykorzystywana przez PiS jako kolejne narzędzie, które służy do mobilizacji własnych wyborców, również jeśli chodzi o wpłacanie datków dla partii. W czwartek wspominał o tym Jarosław Kaczyński. – Nie otrzymujemy tych pieniędzy i dlatego korzystam jeszcze raz z okazji, aby zaapelować do społeczeństwa o wsparcie finansowe dla Prawa i Sprawiedliwości – powiedział Kaczyński. I dodał, że te pieniądze to również w jakimś sensie wsparcie dla toczącej się, chociaż nie rozpoczętej jeszcze formalnie, kampanii prezydenckiej.