W poniedziałek na specjalnym posiedzeniu za zamkniętymi drzwiami spotkali się posłowie komisji spraw wewnętrznych Bundestagu. I zadawali pytania szefom MSW i kontrwywiadu o „obecny stan wiedzy” na temat zamachu w Magdeburgu, stolicy wschodniego landu Saksonia-Anhalt, do którego doszło 20 grudnia. Wieczorem tego dnia tłum uczestników targu bożonarodzeniowego staranował samochód, prowadzony przez pochodzącego z Arabii Saudyjskiej Taleba A. (część mediów niemieckich podaje nazwisko Al-Abdulmohsen). Zginęło pięć osób, 235 zostało rannych, wiele ciężko.
Taleb A. przeprowadził atak w stylu dżihadystów – w symbolicznym dla ludzi Zachodu miejscu i czasie i tym, czym ma pod ręką: miał samochód. Ale szybko okazało się, że od lat występował publicznie z hasłami antymuzułmańskimi, udzielał w tej sprawie wywiadów czołowym mediom. I – co wynikało z jego wpisów w mediach społecznościowych – sympatyzował z antymuzułmańską AfD, jego zdaniem tylko ona mogła sobie poradzić z „islamizacją” Europy i Niemiec. O tę islamizację oskarżał niemieckie władze, w tym byłą kanclerz Angelę Merkel.
Czytaj więcej
Atak w stylu islamistów dokonany w Niemczech przez zamachowca, który przedstawiał się jako największy krytyk islamu i popierał antymuzułmańską AfD, rozpętuje kolejną debatę o imigracji.
Kiedy opinia publiczna pozna motywy, którymi kierował się zamachowiec z Magdeburga?
Pojawiały się też podejrzenia co do stanu psychicznego zamachowca, z zawodu lekarza psychiatry. Władze nie określiły zamachu mianem terrorystycznego, część mediów do dzisiaj używa określenia „atak w stanie szału”. Jednak do poniedziałkowych obrad w Bundestagu motywy Taleba A. nie zostały całkowicie wyjaśnione. I do momentu napisania tego tekstu opinia publiczna ich nie poznała.
Posłowie zapowiadali przed specjalnym posiedzeniem komisji, że będą pytali o zaniedbania, które umożliwiły Talebowi A. przeprowadzenie zamachu. Dotyczą zarówno przeoczonych przez służby sygnałów jego radykalizacji (od lat dawał o niej znać, groził, straszył), jak i omijania przepisów dotyczących ochrony jarmarków bożonarodzeniowych. W Magdeburgu – jak się okazało już kilka godzin po zamachu – między betonowymi zaporami była sześciometrowa przerwa, z której skorzystał zamachowiec. Powinien ją blokować policyjny samochód, ale go tam nie było. Lokalna gazeta z Magdeburga napisała w poniedziałek, że takiego blokującego wjazd samochodu nie było już trzy tygodnie przed zamachem i że organizator jarmarku informował o tym mejlowo policję.