Jimmy Carter zmarł w niedzielny wieczór czasu polskiego w prostym drewnianym domu, w którym spędził większość swojego życia: w miasteczku Plain w Georgii. – To był człowiek zasad, wiary i skromności – powiedział o nim Joe Biden, który w 1976 roku jako pierwszy senator poparł starania demokraty Cartera o najwyższy urząd w państwie.
Gubernator Georgii i farmer specjalizujący się w uprawie orzeszków arachidowych podjął walkę o Biały Dom z hasłem, które cztery dekady później skopiował od niego Donald Trump: osuszenia waszyngtońskiego bagna. I jednemu, i drugiemu chodziło o uzdrowienie establishmentu politycznego kraju. Ale metody, jakie zamierzali zastosować, chyba nie mogłyby się bardziej od siebie różnić.
Często w dżinsach i swetrze, Carter zawsze reprezentował prosty styl życia. Twierdził, że nigdy nie będzie kłamał. Deklarował przywiązanie do praw człowieka. I zasad swojej wiary – był ewangelikiem baptystą.
Camp David: największy sukces Jimmy’ego Cartera
Po wojnie w Wietnamie i aferze Watergate Carter chciał uzdrowić Amerykę. Embargo na ropę wprowadzone przez kraje arabskie i spowodowany tym skok cen doprowadził jednak szybko do załamania jego popularności i spowodował, że w 1980 r. przegrał walkę o drugą kadencję z Ronaldem Reaganem. Dobił go także przewrót w Teheranie i wzięcie przez Strażników Rewolucji jako zakładników kilkudziesięciu pracowników ambasady USA. Zostali oni uwolnieni w ostatnich godzinach prezydentury Cartera, ale dawno po jego przegranej w wyborach.
Czytaj więcej
Miałem krótkie spotkanie z Jimmym Carterem, byłym prezydentem Stanów Zjednoczonych. Było dla mnie ważne. Ośmielił mnie.