Nie popełnimy już tragicznego błędu, jakim było zdanie się na obietnice Rosji – obiecuje Annalena Baerbock
Stąd jednak tylko krok do pogodzenia się z tym, co zrobi Trump. A tego wolna Europa nie chce. Przynajmniej oficjalnie i na tym etapie.
– Nie można ulec samospełniającym się czarnym scenariuszom – powiedziała po półtoragodzinnych rozmowach minister spraw zagranicznych Niemiec Annalena Baerbock, odnosząc się do spekulacji, że pod nowym przywództwem Biały Dom błyskawicznie dojdzie do porozumienia z Kremlem kosztem Kijowa. Przekonywała, że Niemcy już nie popełnią tragicznego błędu, jakim było poleganie na zapewnieniach Putina, czego symbolem był projekt Nord Stream 2. Baerbock zapowiedziała, że Niemcy będą wydawały więcej niż 2 proc. PKB na obronę oraz wyślą do Ukrainy (w zastępstwie pocisków manewrujących Taurus) 4 tys. dronów, które będą po raz pierwszy wyposażone w sztuczną inteligencję. – Ukraińcy bronią także naszej wolności – podkreśliła.
Jej francuski kolega Noel Barrot zapowiedział, że Ukraina wkrótce zacznie otrzymywać pierwsze transze pakietu 45 mld euro pochodzącego z zysków z zamrożonych na Zachodzie aktywów rosyjskiego banku centralnego. Francuskie myśliwce Mirage mają niebawem pojawić się na ukraińskim niebie, zaś na front trafi kolejna grupa przeszło 2 tys. ukraińskich żołnierzy przeszkolonych nad Sekwaną. Z kolei Komisja Europejska ma zaproponować wprowadzenie nowego pakietu sankcji na Rosję. Szef włoskiej dyplomacji Antonio Tajani namawiał natomiast do powrotu do idei powojennego premiera Włoch Alcide De Gasperiego budowy europejskiej siły obronnej.
Sygnałem determinacji w przeciwstawieniu się rosyjskim planom imperialnym ma być także utrwalenie formatu, który w ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin udało się wykuć przed spotkaniem w Warszawie: pięciu największych krajów Unii razem ze Zjednoczonym Królestwem, kluczowym graczem, gdy idzie o bezpieczeństwo. Baerbock zaproponowała, aby następne rozmowy w tym gronie odbyły się w Berlinie, choć daty nie podała. A Tajani zapewnił, że wspólne stanowisko uzgodnione w Warszawie przedstawi na spotkaniu szefów dyplomacji krajów G7 w Fiuggi 25 listopada.
Aby jednak taki „warszawski format” stał się faktycznie miejscem wykuwania stanowiska Europy tak wobec Moskwy, jak i Waszyngtonu, Donald Tusk, który 1 stycznia przejmuje przewodnictwo w Unii, musiałby ściągnąć przywódców wspomnianych państw do Warszawy. Na razie nic na to nie wskazuje.