19 zł za pierwszy miesiąc czytania RP.PL
„Rzeczpospolita” najbardziej opiniotwórczym medium października!
Aktualizacja: 15.01.2025 04:51 Publikacja: 11.09.2024 18:21
W Stanach Zjednoczonych w debacie ważniejsze od dźwięku, treści jest obraz, wrażenie. Donald Trump jest charyzmatyczny, emanuje silną osobowością, to przywódca. Kamala Harris ciągle się podśmiewała, wydawała się drwić ze swojego oponenta. To była młoda kobieta, która świetnie się bawi, ale nie ma zbyt wiele cech prezydenckich – mówi „Rzeczpospolitej” Guy Sorman, wybitny amerykańsko-francuski publicysta.
Foto: AFP
Nikt. Z perspektywy Europy popełniamy błąd, sądząc, że tu liczy się to, co zostało powiedziane przez oboje kandydatów. I wtedy faktycznie, wyrok jest jasny. Z jednej strony mamy Trumpa, który zupełnie odleciał, który mówi o migrantach jedzących koty; który stawia Viktora Orbána w roli najważniejszego polityka Zachodu i który twierdzi, że gdyby pozostał w 2020 roku prezydentem, zapobiegłby wojnie w Ukrainie. To jest stek kłamstw, czysta fikcji. Naprzeciw jest Harris – ułożona, precyzyjna, konkretna. Jak choćby wtedy, gdy odpowiadając na zarzuty Trumpa, iż porzuci Izrael, mówi o klasycznym planie pokojowym prowadzącym do powstania dwóch państw. Albo kiedy zapowiada, że jako prezydent będzie służyła Amerykanom, podczas gdy jej oponent myśli wyłącznie o sobie. Co prawda Harris nie ujawniła wiele o swoim programie, bo skoncentrowała się na atakowaniu Trumpa, ale zasadniczo zachowała się jak polityk europejski, który mówi rzeczy proste, jasne, łatwe do zrozumienia dla każdego. Bez alternatywnej rzeczywistości. Tyle że w Ameryce liczy się co innego.
Radykalna niemiecka prawica pragnie uczynić z kwestii imigracyjnej lejtmotyw kampanii wyborczej. Partie mainstreamowe wolą dyskusję na temat reanimacji gospodarki.
Większość ludzkości z nadzieją oczekuje przejęcia władzy przez nowego prezydenta USA. Wyjątkiem jest wolna Europa, a także Korea Południowa – wskazuje globalny sondaż przeprowadzony przez Europejską Radę Spraw Zagranicznych (ECFR).
Wielkimi zwycięzcami transakcyjnego porządku światowego, jaki symbolizuje Donalda Trump, są Indie, Brazylia czy Chiny. Uzyskały podmiotowość, o jakiej mogły dotąd tylko marzyć – mówi dyrektor Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (ECFR) Mark Leonard.
Premier Francji Francois Bayrou zabiega o poparcie lewicy dla budżetu na rok 2025. Socjaliści chcą w zamian ustępstw w sprawie reformy emerytalnej prezydenta Emmanuela Macrona.
Premier Fico nie sprostał wyzwaniom stojącym przed rządem i próbuje podważyć kurs polityczny Słowacji - twierdzi opozycja i w ciągu kilku dni zamierza przedstawić wniosek o wotum nieufności dla rządu.
Można się zastanawiać, na ile raport ministra sprawiedliwości Adama Bodnara to wewnętrzne porachunki w skonfliktowanej instytucji. Ale dobrze, że powstał. To na pewno mocny argument za tym, by wreszcie odpolitycznić prokuraturę.
Radykalna niemiecka prawica pragnie uczynić z kwestii imigracyjnej lejtmotyw kampanii wyborczej. Partie mainstreamowe wolą dyskusję na temat reanimacji gospodarki.
„Kompletnie nieznany” Jamesa Mangolda z Timothéem Chalametem jako młodym Bobem Dylanem odniósł sukces w Ameryce. Teraz wchodzi na ekrany kin m.in. w Polsce.
Większość ludzkości z nadzieją oczekuje przejęcia władzy przez nowego prezydenta USA. Wyjątkiem jest wolna Europa, a także Korea Południowa – wskazuje globalny sondaż przeprowadzony przez Europejską Radę Spraw Zagranicznych (ECFR).
Globalne badanie ECFR pokazuje, że świat poza Europą odrzuca demokrację, prawa człowieka i rządy prawa – jego symbolem stał się Donald Trump. Unia cierpi za to na eurocentryczność. Przekonanie Zachodu, że wciąż rządzi duszą świata, doprowadziło do obrania błędnej strategii wobec Rosji. Co zrobić, by już nigdy nie powtórzyć tego błędu?
Wielkimi zwycięzcami transakcyjnego porządku światowego, jaki symbolizuje Donalda Trump, są Indie, Brazylia czy Chiny. Uzyskały podmiotowość, o jakiej mogły dotąd tylko marzyć – mówi dyrektor Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (ECFR) Mark Leonard.
Jeszcze niedawno Adam Bodnar pouczał sędziów, że wyroki trybunałów międzynarodowych muszą być bezwzględnie przestrzegane. Dziś przyjął punkt widzenia swego poprzednika, Zbigniewa Ziobry, że czasami nie muszą.
Lewica i prawica pójdą do wyborów prezydenckich podzielone i gotowe do wzajemnej kanibalizacji wewnątrz swoich obozów. Kto może cieszyć się z tego faktu? Ci co zawsze – Donald Tusk i Jarosław Kaczyński.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas