Kilka dni temu partie polityczne zamknęły listy kandydatów w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Wchodzimy więc formalnie w kolejną kampanię wyborczą, a partie, politycy i media znów będą działać na podwyższonych obrotach. Ale czy wybory do PE i to, którzy polscy politycy w nim zasiądą, naprawdę ma jakieś większe znaczenie? Biorąc pod uwagę specyfikę PE, jego kompetencje oraz aktualne uwarunkowania polityczne, odpowiedź nie jest oczywista.
Wybory do Parlamentu Europejskiego 2024: Z kim zagrają KO i PiS?
Wprawdzie niektórzy politycy już stwierdzili, że akurat te wybory są niezwykle ważne, a nawet najważniejsze od… – i tutaj podawane są i będą różne daty. Tylko że słyszymy to niemal przy każdych kolejnych wyborach. Jako uzasadnienie będą padać także slogany w rodzaju, że od tych wyborów zależy przyszłość UE albo pozycja Polski w tej organizacji. Niektórzy kandydaci będą bohatersko deklarować gotowość nie tylko obrony polskich interesów, ale w ogóle polskiej niepodległości, na którą czyhają Berlin z Brukselą. Inni zaś będą obiecywać niestrudzone budowanie potęgi Unii oraz Polski w UE – tak aby nasze państwo zajęło pozycję jednego z unijnych supermocarstw. I z perspektywy partii politycznych, a szczególnie osób kandydujących, jest to zrozumiałe i racjonalne – całe to rytualne przedstawienie ma na celu mobilizację elektoratu.
Z Polski będzie pochodzić 53 spośród 720 posłów do PE
Z Polski będzie pochodzić 53 spośród 720 posłów do PE. Biorąc pod uwagę realia polityczne w Polsce, cała gra toczy się o to, czy KO, czy PiS zdobędzie kilka miejsc więcej czy mniej od głównego rywala. Obydwa ugrupowania uzyskają po około 20 mandatów, a reszta przypadnie trzem pozostałym komitetom. Posłowie z KO wejdą w skład Europejskiej Partii Ludowej i będą w niej jedną z najliczniejszych grup narodowych.
Ciekawsza – w sensie mniej jasna – jest sytuacja z posłami PiS. Teoretycznie możliwe jest stworzenie jednej frakcji przez ugrupowania należące w mijającej kadencji do Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (w tej frakcji są posłowie PiS) oraz grupy Tożsamość i Demokracja. Wtedy, przy bardzo prawdopodobnym spadku poparcia dla partii tworzących główny, prointegracyjny nurt w PE (oprócz EPL także Grupa Socjalistów i Demokratów oraz Odnowić Europę), taka frakcja mogłaby być drugą największą w PE. Scenariusz to bardzo niepewny, gdyż głęboką linią podziału pomiędzy EKiR i TiD jest stosunek do Rosji. Zarówno we frakcji EKiR, jak i w ewentualnej wspólnej z TiD posłowie PiS byliby jedną z najliczniejszych grup narodowych.