Fico miał dotychczas kontrolę na rządem i nad parlamentem (Pellegrini, zarazem szef współrządzącej partii Hlas, jest jego przewodniczącym). Teraz będzie miał jeszcze dozór nad urzędem prezydenckim, bo Peter Pellegrini, jak podkreślają publicyści i analitycy, jest bardzo lojalny wobec Roberta Fico. Premier uzyskuje więc, jak to określił Matúš Kostolný, redaktor naczelny gazety „Dennik N”, status króla Słowacji.
Przemawianie prorosyjskim „językiem pokoju” najwyraźniej pomogło Pellegriniemu wygrać w sobotę drugą turę wyborów z prozachodnim kandydatem opozycji – liberalnej i centroprawicowej – Ivanem Korčokiem, któremu przyklejono łatkę podżegacza wojennego. I to wygrał wyraźniej – 53,12 proc. do 46,88 proc. – niż przewidywały sondaże, sugerujące, że szanse obu są równe.
Pellegrini podważył NATO-wskie zobowiązania
Pellegrini w ostatniej debacie telewizyjnej, tuż przed ciszą wyborczą, podważył NATO-wskie zobowiązania wobec sojuszników w razie zaatakowania ich przez Rosję. Udało mu się uzyskać wsparcie znacznej części antyzachodniego elektoratu kandydatów, którzy odpadli po pierwszej turze. W szczególności Štefana Harabina (zdobył w niej 11,7 proc. głosów), który szczerze nienawidzi dzisiejszej cywilizacji zachodniej i zapowiadał, że pierwszą wizytę złożyłby w Moskwie, a nie – jak to jest w tradycji – w Pradze, bo tam jego zdaniem rządzą zwolennicy „faszystów” (czyli Ukrainy). Choć, trzeba dodać, Harabin nie wskazywał, na kogo głosować w drugiej turze.
Prezydent Słowacji nie ma dużej władzy, raczej ceremonialną. Nie decyduje o polityce zagranicznej, sankcjach czy dostawach broni (która zresztą wbrew zapewnieniom rządu nadal ze Słowacji do Ukrainy dociera).
Ale zwraca się do społeczeństwa w sprawach międzynarodowych. Przekaz prezydent Zuzany Čaputovej był w sprawie wojny w Ukrainie inny niż rządu Roberta Fico. Čaputová zrezygnowała jednak z walki o reelekcję – zmęczona kryzysami i rozedrganiem słowackiej polityki. Zostanie jeden przekaz.