Mieli działać „wspólnie i w porozumieniu” i doprowadzić do nieuzasadnionego przyznania środków w wysokości 66 mln zł dla fundacji Profeto na budowę ośrodka „Archipelag – wyspy wolne od przemocy”. W środę zarzuty usłyszał jej szef ks. Michał O., oraz czworo urzędników Ministerstwa Sprawiedliwości – w tym dyrektor departamentu – odpowiedzialnych za podpisywanie umów z funduszu.
– Wszyscy byli świadomi tego, że ani wymogów formalnych, ani merytorycznych do otrzymania dotacji, fundacja Profeto nie spełnia – mówił Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Krajowej w środę podczas briefingu. I wskazywał, że zebrany podczas przeszukań (we wtorek i w środę) materiał „będzie analizowany pod kątem uchylenia immunitetu politykom”.
Czytaj więcej
Sejmowa komisja śledcza wyjaśniająca aferę Pegasusa powinna się zdecydować, czy chce wyjaśniać kwestie proceduralne, czy napiętnować inwigilację ważnych postaci opozycji, nawet jeśli w dokumentach wszystko się zgadzało.
Aby dotacja trafiła do Fundacji – według śledczych – „naciągano” dokumentację, świadomie poświadczając w niej nieprawdę, w taki sposób, by „na papierze” fundacja spełniała wymagania merytoryczne. Dlaczego tak faworyzowano Profeto? – Wszystko wskazuje na to, że motywacja miała charakter polityczny – mówił Przemysław Nowak.
Ani urzędnicy, ani ks. Michał O. się nie przyznają do zarzutów.