Traktat o zbrodniach przeciwko ludzkości – tak nazywa się nowy akt, nad którym pracuje ONZ. Jego celem jest zobowiązanie krajów członkowskich do ścigania zbrodni przeciw ludzkości przed własnymi sądami, co ma uzupełnić prace Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze.
W kwietniu w sprawie traktatu zebrał się w Nowym Jorku szósty Komitet ONZ, na którym rozpatruje się kwestie prawne, i nieoczekiwany ruch wykonała Polska. Wbrew wspólnemu stanowisku UE sprzeciwiła się nieuwzględnieniu w projekcie definicji płci rozumianej w tradycyjny sposób, czyli z podziałem na mężczyznę i kobietę.
Taka definicja jest w Rzymskim Statucie Międzynarodowego Trybunału Karnego z 1998 roku, najważniejszym akcie prawa międzynarodowego, dotyczącego zbrodni przeciw ludzkości. Wynika z niego, że „pojęcie »płeć« (gender) odnosi się do dwóch płci: męskiej i żeńskiej w kontekście społecznym”.
Czytaj więcej
Znana działaczka pro-life uruchomiła kampanię społeczną, która przedstawia polityków partii rządzącej jako „aborterów” i zestawia ich z Adolfem Hitlerem.
W projekcie nowego traktatu nie zawarto żadnej definicji płci. Dlaczego Polska chciałaby ją skopiować ze Statutu Rzymskiego? Oficjalnie przedstawiane argumenty odnoszą się do „spójności prawa międzynarodowego”. „Nie postrzegamy wyłączenia definicji płci z artykułów projektu jako zmianę pozytywną. Naszym zdaniem definicja uzgodniona i skodyfikowana w Statucie Rzymskim powinna zostać zachowana w projekcie, zachowując spójność terminologiczną oraz spójność prawa międzynarodowego” – brzmi fragment stanowiska polskiej delegacji.