Mocne wystąpienie Sikorskiego na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ. "Wszyscy to widzieliście"
- Żyjemy w burzliwych czasach. Po krótkiej przerwie, którą dała nam historia, którą bardzo się cieszyliśmy. Ale historia nas dogoniła. W czasach takich jak te, gdy świat wydaje się być niepozbierany, gdy porządek wydaje się umierać, to, czego potrzebujemy to powrót do pytań podstawowych o to, co słuszne, a co niesłuszne. O to, co prawdziwe, a co nieprawdziwe. Co się tak naprawdę dzieje, a co jest tylko wytworem propagandy - mówił minister Radosław Sikorski na sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ, poświęconej trzeciej rocznicy rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
Efektem tych manewrów stało się rozbicie większości, która jeszcze rok temu występowała w ONZ przeciw agresorowi. Obie rezolucje zebrały równo po 93 głosy za, gdy w 2024 roku było takich państw 140 (na 193 członków Organizacji), ale wtedy projekt był tylko jeden, a pozycja USA jasna. Komentatorzy sądzą, że był to nieprzewidziany przez Amerykanów rezultat sporu i pospiesznie podejmowanych decyzji, ale sytuacja wydaje się być już nieodwracalna – Ukraina utraciła większościowe poparcie w organizacji. Rezolucje Zgromadzenia Ogólnego nie są obowiązkowe dla członków ONZ, ale są nazywane „barometrem światowej opinii politycznej”.
Tradycyjnie od głosowania uchylały się pozaeuropejskie potęgi: Indie i Chiny czy Brazylia, teraz w zamieszaniu dołączyły do nich inne. – Reagując na zmianę polityki Donalda Trumpa wobec Moskwy i Kijowa, również nasz prezydent Javier Milei porzucił pozycję sojusznika Ukrainy – stwierdził na przykład jeden z argentyńskich publicystów, opisując zachowanie Buenos Aires w ONZ. Podobnie postąpiła Arabia Saudyjska, która była gospodarzem pierwszej rundy rozmów amerykańsko-rosyjskich, i ma nadzieję, że u niej odbędzie się też druga.
Jednocześnie czarne chmury zebrały się nad samą ONZ. W Waszyngtonie już zaczęto mówić, że USA mogą opuścić „to zgromadzenie dyktatorów”. – Jeśli organizacja chce być pożyteczna w XXI wieku, to musi wrócić do swej podstawowej misji, która polega na zapobieganiu i kończeniu wojen – ogłosił sekretarz stanu Marco Rubio.
Najbogatsze państwa świata mają problem z przestępcą wojennym
Podobny konflikt z powodu USA wybuchł również w grupie siedmiu najbogatszych państw świata, czyli G7. Przedstawiciele „siódemki” wysłuchali co prawda prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, ale pokłócili się o projekt rezolucji końcowej. Jak i w ONZ, USA nie chcą, by znalazło się tam słowo „wojna” i potępienie Rosji. Spór nie został jeszcze rozstrzygnięty.
Dodatkowo Donald Trump wyraził życzenie przyjęcia z powrotem Rosji do Grupy – wyrzucono ją z ówczesnej G8 po aneksji Krymu w 2014 roku. Wielka Brytania już oświadczyła, że chyba Putin wróci. To jednak postawi w niezręcznej sytuacji większość członków G7 (nawet Japonię), ponieważ uznają oni jurysdykcję Międzynarodowego Trybunału Karnego, a będą musieli siedzieć przy jednym stole z osobą ściganą listem gończym MTK.