Rozmowy prezydenta Wołodymyra Zełenskiego z przywódcą Chin oczekiwano – szczególnie w Ukrainie – bardzo długo, od początku wojny. Jak się wydaje, teraz zaskoczyła ona zarówno Moskwę, jak i Waszyngton. Śmieszna rzecz, na zamieszanie panujące w obu stolicach może wskazywać użycie identycznych wyrażeń do jej opisania: „to w końcu suwerenne państwa”.
Rozmowa suwerenów
Doszło do niej rzeczywiście niespodziewanie. Podobno Zełenski próbował do niej doprowadzić od początku tego roku. Pierwsze pogłoski, że dojdzie do takiej rozmowy, pojawiły się w połowie marca; Xi miałby zadzwonić do Kijowa przed przyjazdem do Moskwy 20 marca. Nic takiego się nie stało. W samym Kijowie mówiono, że „z Chinami trudno się rozmawia”. Już jednak w kwietniu sam Chińczyk oświadczył, że jest gotów do rozmowy z Ukraińcem.
Czytaj więcej
Nie ma żadnego kryzysu ukraińskiego, jest agresja Rosji – mówi „Rzeczpospolitej” Wołodymyr Ohryzk...
Ale odbyła się ona w końcu dopiero po skandalicznych wypowiedziach chińskiego ambasadora w Paryżu Lu Shaye, odmawiających suwerenności państwom powstałym z rozpadu ZSRR i nadających Rosji historyczne prawa do Krymu.
Prawdopodobnie Xi Jinping postanowił zatrzeć wrażenie, jakie one wywarły. Przede wszystkim udowodnić, że Pekin uznaje suwerenność innych krajów i obecny porządek międzynarodowy. Stąd znaczną część rozmowy z Zełenskim poświęcił zapewnianiu, że szanuje integralność terytorialną Ukrainy – Chiny zresztą nie uznały aneksji Krymu (ani kolejnych rosyjskich podbojów).