Ostatnie dni kampanii wyborczej to nie tylko kontynuacja sprawy NCBiR (w tym odejście z urzędu wiceministra Jacka Żalka), ale też ciąg dalszy sporu wokół św. Jana Pawła II, na tle reportażu TVN 24 „Franciszkańska 3”. Niedawno cytowane są w tym kontekście słowa papieża Franciszka, który przyznał, że w „tamtych czasach” wszystko było tuszowane. Wygląda na to, że ta dyskusja potrwa z mniejszą lub większą intensywnością aż do wyborów. Zwłaszcza że jeszcze przed wybuchem całej sprawy w Sejmie mówiło się, że prezydent wyznaczy wybory na 15 października – czyli aktualnie w tym roku na Dzień Papieski. Teraz wybory w tym dniu mogą dać potencjalnie kolejne możliwości mobilizacji wyborców – i to teoretycznie już w trakcie ciszy wyborczej.
Czytaj więcej
PiS spełniło w Sejmie kolejny postulat rockmana. Ten wciąż jednak nie obiecuje, że wesprze tę partię swoim nazwiskiem w wyborach.
Ale w cieniu tych sporów rozgrzewających do czerwoności dyskusję polityczną Sejm przyjął ustawę, która w zasadniczy sposób (jeśli wejdzie w życie) może zmienić sytuację samorządowców w kadencji 2024–2029. Chodzi o zmianę w zasadach organizacji referendów lokalnych, w tym referendów odwoławczych. Projekt to jeden z pomysłów Pawła Kukiza. Przegłosowanie tej ustawy to był zresztą jeden z warunków Kukiza, by startować wspólnie z PiS w nadchodzących wyborach. A prezes Kaczyński ewidentnie uznaje, że warto o ten sojusz dbać. M.in. po to, by zapobiec rozproszeniu głosów po prawej stronie, gdyby Kukiz chciał startować samodzielnie lub gdyby dołączył do innego projektu.
Projekt wpisuje się też w retorykę PiS (widoczną np. w niedawnych wypowiedziach premiera Mateusza Morawieckiego), że PiS to „partia wolności”, która dąży do zapewnienia Polakom maksymalnego wyboru w różnych sprawach.
Strategia na nowo
I w ten sposób samorządowcy muszą się liczyć z dużą zmianą warunków politycznych w kolejnej kadencji. Na czym polegają przegłosowane zmiany?