Na podstawie obecnych cen węgla górnicy wyliczają, że ta półgodzinna przerwa mogła kosztować kopalnię nawet kilka milionów złotych.
Osiem dni po zaręczynach w Bogdance doszło do wypadku, w którym zginął 36-letni górnik - według górników tych dwóch zdarzeń nie trzeba łączyć, ale dowodzi to, że w kopalni w każdej chwili może dojść do niebezpiecznej sytuacji.
Michał Moskal, pytany o zaręczyny w Bogdance odpowiada, że "nie będzie komentować swoich prywatnych spraw". Na argument, że nie może być to sprawa prywatna, bo ponad 50 proc. akcji Bogdanki należy do Grupy Enea, której większościowym udziałowcem jest Skarb Państwa, a na dodatek właśnie trwa proces jej deprywatyzacji, w którym Moskal sam uczestniczy, współpracownik Jarosława Kaczyńskiego zakończył rozmowę.
O zaręczyny w Bogdance pytany był rzecznik Bogdanki Marcin Kujawiak. Wyjaśnił on, że "każdy zjazd pod ziemię do wyrobisk dołowych Lubelskiego Węgla Bogdanka S.A., odbywa się według ściśle określonych procedur przewidzianych prawem oraz przepisów wewnętrznych spółki w tym zasad BHP", wspomina o ankiecie zdrowotnej, badaniu lekarskim i szkoleniu, oraz o tym, że każdy, kto znajdzie się w korytarzach, porusza się "w obecności dozoru wyższego Spółki w ściśle wyznaczonych miejscach i precyzyjnie określonych wcześniej we wniosku do Kierownika Ruchu Zakładu Górniczego z zachowaniem najwyższych standardów bezpieczeństwa".
Kujawiak wymienił, kto zwykle odwiedza podziemne korytarze Bogdanki: międzynarodowi eksperci, rektorzy wyższych uczelni, przedstawiciele korpusu dyplomatycznego, dziennikarze, przedstawiciele klubów sportowych, rodziny górników.
Ponadto wyjaśnia, że każdorazowo zgodę na zjazd wyraża Kierownik Ruchu Zakładu Górniczego, każda taka wizyta jest odnotowywana w książce gości, a w każdym każdym z wymienionych przypadków "ciągłość pracy ruchu zakładu górniczego jest zachowana, restrykcyjne zasady bezpieczeństwa oraz utrzymania wydobycia nie miały wyjątków i obowiązują niezmiennie do dziś".