Rusłan Szoszyn z Kijowa
– Ukraina i Polska są suwerennymi krajami i nie może być tak, że jedna strona jest nauczycielem i traktuje drugą stronę jako ucznia. Mówią, co Ukraina ma robić. Kogo uważać, a kogo nie uważać za bohaterów. Urodziłem się na Ukrainie, ale wtedy to było terytorium Polski. Mojego ojca i matkę, którzy pracowali dla polskich osadników, traktowano jak chamów i bydło – w ten sposób w obecności kamer prawie wszystkich ukraińskich stacji telewizyjnych pierwszy prezydent Ukrainy Leonid Krawczuk odpowiedział na pytanie „Rzeczpospolitej" dotyczące sposobów poprawy relacji polsko-ukraińskich.
– Cieszyliśmy się i uważaliśmy Polskę za przewodnika, ale Polska przyzwyczaiła się być nauczycielem. Jeżeli Warszawa chce mieć z Kijowem dobre relację, powinny one być równoprawne. Polska nie może decydować o naszej wewnętrznej i zagranicznej polityce – stwierdził.
Swoją wizję poprawy stosunków polsko-ukraińskich przedstawił również były ukraiński prezydent i lider pomarańczowej rewolucji Wiktor Juszczenko. Stwierdził, że „po wieloletnich staraniach politycznych na rzecz porozumienia polska strona wyciąga Ukrainie wydarzenia z 1943 roku". Tymczasem to właśnie Juszczenko otworzył puszkę Pandory, nadając tuż przed swoim odejściem w 2010 roku tytuł Bohatera Ukrainy Stepanowi Banderze i Romanowi Szuchewyczowi, liderom OUN i UPA, odpowiadających za ludobójstwo na Wołyniu.
– Dopóki politycy zajmują się obliczaniem dusz zmarłych i porównywaniem przelanych litrów krwi, nigdy tej dyskusji nie zakończymy. Powinniśmy wychodzić z fundamentalnego założenia „wybaczamy i prosimy o wybaczenie", do którego doszliśmy wcześniej. Żadna ze stron nie powinna przeprowadzać rewizji tamtych wydarzeń – stwierdził Juszczenko.