– Podniósł się wiatr wojny, gmach integracji europejskiej zaczyna się chwiać – grzmiał w ciągu dnia w dramatycznym przemówieniu do narodu prezydent Sergio Mattarella.
W rozmowie z „Rzeczpospolitą" Pat Cox, były przewodniczący Parlamentu Europejskiego, był tylko nieco bardziej wstrzemięźliwy.
– Od Bałtyku po Adriatyk mamy teraz nieprzerwany ciąg krajów, w których w rządzie uczestniczą lewicowe lub prawicowe partie populistyczne. Linia żelaznej kurtyny, o której mówił w 1948 r. w Fulton Churchill, odrodziła się, choć oczywiście ma inny charakter i powstała z innego powodu. Zobaczymy, czy to przejściowe zjawisko czy też nowa norma, która będzie promowała twardą politykę wobec migracji, asertywny nacjonalizm, a nawet, gdzieniegdzie, łagodny autorytaryzm – powiedział Irlandczyk.
Wszystko się potoczyło bardzo szybko, gdy Mattarella w środę wyznaczył partiom politycznym ostatni, 24-godzinny termin na porozumienie pod groźbą nowych wyborów. Niespodziewanie lider Forza Italia Silvio Berlusconi oświadczył wówczas, że wycofuje swoje ugrupowanie z koalicji z Ligą. To był główny warunek lidera Ruchu Pięciu Gwiazd Luigiego Di Maio porozumienia z prawicowym ugrupowaniem Mattea Salviniego. Ruch oparł swój sukces wyborczy na walce z korupcją, „starym układem", którego symbolem był Berlusconi. Porozumienie Di Maio ze stowarzyszoną z nim Ligą nie wchodziło więc w grę.
„Nie ma co kryć radości, że w końcu zaczniemy rozwiązywać problemy Włoch" – napisał na Facebooku 31-letni Di Maio.