Czas przedwyborczy jest dla partii politycznych święty. Muszą wtedy ustać wszelkie publicznie toczone rozgrywki, ugrupowania powinny stanąć w zwartym szyku, ramię przy ramieniu, a liderzy – wolno się przechadzać, lustrując oddziały, którym nie brakuje ani guzika. Dlatego z punktu widzenia owych liderów najlepiej, gdyby widmo wyborów krążyło nad sceną polityczną bez przerwy.
Między kampaniami skrzydła i frakcje zajmują się okopywaniem się na pozycjach albo pozyskiwaniem nowych przyczółków – tak jak Solidarna Polska wewnątrz obozu Zjednoczonej Prawicy. Niekończące się targi o stanowiska, walka o narzucenie własnego pomysłu na politykę i maksymalne przesunięcie PiS w prawo oraz zmiana postrzegania przez społeczeństwo członkostwa Polski w Unii Europejskiej to filary strategii Zbigniewa Ziobry. To z nich wynikają pomysły dotyczące wymiaru sprawiedliwości. Ziobrze udało się bowiem stać się niezbędnym dla Kaczyńskiego dzięki oddaniu mu kontroli nad niezawisłymi sądami. Kontroli niezupełnej i niedoskonałej, głównie dzięki postawie sędziów, adwokatów i niektórych prokuratorów, ale wystarczającej, by prezes miał namiastkę władzy absolutnej. To oczywiście ma swoją cenę. Szef PiS nie przypuszczał jednak chyba, że będzie ona tak wysoka.
Czytaj więcej
Obywatele mają prawo ufać, że rozwój technologiczny nie będzie się odbywać kosztem totalnego nadzoru nad nimi. Wiarygodność PiS w tej sprawie jest zerowa. Niestety, nie tylko jego.
Czym innym bowiem jest drażnienie Brukseli metalowym prętem, na co chętnie przystałoby wielu polityków PiS, a czym innym ślepy atak, odcinający nas od unijnych pieniędzy. Trochę drogo, jak na cenę za jednego ministra, nawet jeśli ma w swoim portfolio 18 posłów.