Rozmowę przypominamy w związku z publikacją we Francji miażdżącego raportu o związkach skrajnej prawicy z Kremlem.
Wzięła pani udział w Warszawie w kongresie twardej prawicy europejskiej. Co łączy PiS i Zjednoczenie Narodowe?
Idea, że narody za wszelką cenę muszą pozostać suwerenne i wolne i tylko pod tym warunkiem mogą tworzyć sojusz europejski. Nie możemy się pogodzić z tym, że bez zgody narodów czy wręcz wbrew nim próbuje się szantażem i groźbami narzucić politykę przeciwną ich interesom. Odbiera się im zdolność do ochrony własnych granic, zachowania tożsamości, własnych wartości, kodów kulturowych, obyczajów. To jest przewodnia idea, która łączy nasze ugrupowania. Chcemy jak najszybciej, mam nadzieję, że za tej kadencji Parlamentu Europejskiego, utworzyć w Strasburgu jedno ugrupowanie. Gdy jesteśmy podzieleni, Komisja Europejska jak snajper strzela osobno do każdego z nas. Polski, Węgier. Ale kiedy się zjednoczymy, będzie to dla niej o wiele trudniejsze. Przykład: Bruksela chciała przeforsować vademecum, w którym zalecała, aby już nie zwracać się per pani, pan. Nie mówić więcej o Bożym Narodzeniu. Ale gdy główne siły polityczne twardo się temu przeciwstawiły, dała za wygraną.
Wyrok Trybunału Konstytucyjnego o prymacie prawa krajowego nad unijnym i budowa muru na granicy z Białorusią: w kampanii w wyborach prezydenckich we Francji szereg kandydatów dwukrotnie poparło politykę polskich władz. Dla wielu Francuzów Polska PiS jest wzorem do naśladowania?
Bez wątpienia, przynajmniej dla naszych wyborców. Bo Polska pokazała, że nieugiętość przynosi efekty. Gdy Polacy nie pozwolili, aby używano przeciw nim emigrantów jako broni hybrydowej, Białoruś musiała z tego zrezygnować. Polska broniła tu całej Europy. To samo z zasadą, że konstytucja narodowa ma znaczenie nadrzędne nad regulacjami i orzecznictwem europejskim.