Już tylko poniedziałek został PiS i PO na rozmowy w sprawie warunków ratyfikacji unijnego traktatu.
Jutro Sejm wznowi debatę w tej sprawie. Jeśli partie nie osiągną kompromisu, dojdzie do konfrontacji podczas głosowania. A to może się zakończyć odrzuceniem traktatu.
Tymczasem do niedzieli żadnych rozmów między PiS i PO nie było. I może w ogóle już ich nie będzie. Zbigniew Chlebowski, szef Klubu PO, powtórzył wczoraj, że jego klub nie zamierza rozmawiać o warunkach poparcia przez PiS traktatu. Partia Jarosława Kaczyńskiego wysyła natomiast sygnały, że chce rozmów, ale nie zamierza ustąpić ze swoich warunków. Czyli z wprowadzenia do ustawy szczególnego trybu rezygnacji z niektórych zapisów traktatu. Również prezydent Lech Kaczyński powiedział w niedzielę, że będzie dążył do kompromisu. Niewykluczone, że zaprosi dziś przedstawicieli wszystkich partii. W PiS i PO widać jednak raczej dążenie do konfrontacji.
PiS podczas sobotniego posiedzenia Rady Krajowej ustaliło, że posłowie tej partii będą jednomyślni w sprawie ratyfikacji traktatu. – Ci, którzy się wyłamią, zostaną ukarani dyscyplinarnie – zapowiada Przemysław Gosiewski, szef Klubu PiS.
Poseł Tadeusz Cymański zapewnia, że jednomyślności wcale nie trzeba wymuszać. – Trzymamy się razem – mówi. I dodaje, że partię Kaczyńskiego zjednoczyły ataki Platformy i sugestie o możliwym rozłamie w Klubie PiS. Czy ktoś może się wyłamać z jednomyślności? Niewykluczone, że będzie to Ludwik Dorn, który i tak już jest bardziej poza partią niż w niej. Były wiceprezes PiS nie chciał jednak rozmawiać z „Rz” na ten temat. Waha się też Zbigniew Religa. Prócz tego kilku posłów PiS, głównie z Warszawy, może wstrzymać się od głosu. Ale w przypadku głosowania nad traktatem, gdy wymagane jest poparcie dwóch trzecich posłów, będzie to miało taki skutek jak głosowanie przeciw.