Piotr Duda: Nie lubię luksusu. Bo go nie mam

PO wpadła w amok, jak Bronisław Komorowski, który z godziny na godzinę ogłaszał nowe pomysły – mówi szef „S" Piotr Duda.

Aktualizacja: 14.09.2015 06:53 Publikacja: 13.09.2015 21:00

Piotr Duda

Piotr Duda

Foto: Fotorzepa, Piotr Wittman Piotr Wittman

"Rzeczpospolita": Czy przeprosi pan premier Ewę Kopacz za wypowiedź: „ona ma jakieś problemy, niech się uda do psychologa"?

Piotr Duda, przewodniczący NSZZ „Solidarność":
Nie. Prawdę powiedziałem. Podtrzymuję.

Obraża pan premiera. Nie wspominając, że niegrzecznie zwraca się pan do kobiety.


Nic złego nie powiedziałem. Widzę, co się dzieje z panią premier, która na siebie wzięła cały ciężar rządzenia i kampanię Platformy Obywatelskiej. Nie ma co się dziwić, że sobie nie radzi, próbując podnieść z kolan PO. Widać, że Ewa Kopacz przechodzi trudne chwile. Proszenie się o spotkania z prezydentem, żalenie się, że nie dostaje zaproszenia na uroczystość organizowaną przez „Solidarność" – to świadczy o rozchwianiu pani premier. Wiele osób teraz korzysta z usług psychologa. Nie ma w tym nic złego. Pani premier też nie zaszkodzi.

Jestem aniołkiem przy politykach PO, takich jak Niesiołowski, którzy obrażają innych. Mnie politycy Platformy pomawiają, że byłem w ZOMO. Przeprosił Henryk Wujec, przeprosi pan Olszewski i pan Kamiński. Choć ten ostatni mógł wypowiadać swoje słowa pod wpływem alkoholu.

Znowu pan próbuje obrażać.

Tak jak Platforma obrażała innych ludzi, w tym polityków. W tym kraju nikt nikogo tak publicznie nie obrażał jak PO obrażała Lecha Kaczyńskiego. Choć ja go za polityka nigdy nie uważałem.

Nie był politykiem?

Dla mnie – nigdy. Był związkowcem. Współtworzył „Solidarność" obok Wałęsy, Borusewicza. Lech Kaczyński był mi jak starszy brat, którego nigdy nie miałem. Takiego starszego brata zawsze chciałem mieć.

Dlaczego pani premierem nie została zaproszona na uroczystości z okazji 35. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych?

Pani premier jest antypracownicza, antyspołeczna, antyzwiązkowa i antyobywatelska. Nie zasłużyła, żeby z nami świętować. To nie jest święto rządowe. „Solidarność" organizuje uroczystości i dobiera gości. Nie przypominam sobie, żeby Ewa Kopacz przyjeżdżała na uroczystości podpisania Porozumień Sierpniowych, będąc marszałkiem Sejmu czy ministrem zdrowia.

Deklaruje pan apolityczność związku, a zwalcza szefową rządu.

Pani premier mogła przyjechać na mszę tak jak przyjechał Jerzy Buzek czy Waldemar Pawlak, którzy też zaproszenia nie dostali. Byli, bo chcieli być. Bo im zależało.

Złożyła kwiaty pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców.

Widzi pan? Ona nawet nie wie, gdzie się powinno składać kwiaty 31 sierpnia. Składa się pod bramą, a pod pomnikiem w rocznice Grudnia.

Rządu nie bojkotuję. Zaproszenia dostali poszczególni ministrowie, ale też marszałkowie Sejmu i Senatu. Wiele osób w rządzie PO-PSL cenię, jak Małgorzatę Omilanowską, Tomasza Siemoniaka czy Władysława Kosiniaka-Kamysza. Zresztą tego ostatniego uważam za człowieka dialogu, doskonale sprawdzającego się ministra, bardzo mądrego, z którym dobrze się współpracuje i który powinien pełnić swoją funkcję przez kolejną kadencję.

Jeśli po wyborach premierem zostanie Beata Szydło, to jej też nie będzie pan zapraszał na obchody organizowane przez „Solidarność"?

Panią Szydło zaproszę, bo jest prospołeczna, prozwiązkowa, proobywatelska i za pracownikami. Jeśli zejdzie z drogi, którą teraz idzie, przestanie być zapraszana.

Pan się do polityki nie wybiera?

Nigdy. Już lata temu Marek Kempski, ale też premier Jerzy Buzek, składali mi propozycje. Wszystkim odmawiałem. Jestem sierotą po PO-PiS. Do żadnej partii nie wstąpię i z niczyich list ani w najbliższych, ani w przyszłych wyborach kandydować nie będę.

Pański poprzednik też deklarował apolityczność, a później szybko się potoczyło, od trzymania parasola nad prezesem Kaczyńskim, po start z list PiS do Sejmu.

Najpierw był poseł, a potem parasol. Ja nad prezesem PiS parasola trzymać nie będę. W rządach Ptej partiiS też mi się nie wszystko podobało. Gdyby nie prezydent Kaczyński, nie wiadomo, czy byśmy za rządów PiS nie wyszli na ulicę. Był tam taki minister Poncyljusz, który za cel obrał sobie zwalczanie związków.

Jak po jesieni PiS u władzy nie będzie słuchał ludzi pracy, to wyjdziemy na ulice.

Ale współpracował pan z Pawłem Kukizem przy ruchu Oburzonych.

Walczyliśmy o prawa pracownicze. Paweł chciał „Solidarność" wplątać w obalenie systemu i promocję JOW. My nie chcieliśmy bawić się w politykę. Wycofałem się. Dobrze się stało, bo widać, że polityka Pawła przerosła. Powinien się teraz wycofać i kandydować do Senatu, bo tam są właśnie JOW. On do Sejmu się nie nadaje. Nie będzie słuchał innych. Taki temperament. Przygniótł go sukces w wyborach prezydenckich. Sam jeden nic nie zdziała. Widać, że nie potrafi działać w grupie. Problemy organizacyjne, problemy kadrowe i zafiksowanie się na JOW. Mówiłem mu: „Paweł, nie bądź jak Tusk, nie wciskaj ludziom tych JOW na siłę".

Polacy nie okazali zainteresowania referendum.

Bo to nie były pytania Polaków. Nie wyjaśniono im, czego dotyczy referendum. Ludzie nie wiedzieli, że ono będzie.

Referendum JOW-owskie to porażka Kukiza, ale i Bronisława Komorowskiego i całej klasy politycznej. Gdyby prezydent naprawdę był za JOW i referendum, to przyjąłby mnie wraz Kukizem, kiedy chcieliśmy się spotkać. Ale odmówił rozmowy, bo Kukiz był wtedy dla niego nikim. Kiedy okazało się, że prezydent przegrał pierwszą turę wyborów, to nagle Kukiz stał się dla niego kimś. Ale ludzie już tego nie kupili.

Referendum w sprawie przywrócenia poprzedniego wieku emerytalnego nie będzie.

Przed wyborami parlamentarnymi będę chciał się spotkać z prezydentem Dudą w tej sprawie. Referendum może odbędzie się po wyborach, jak w Sejmie zmienią się relacje. A może do korzystnych zmian dla obywateli dojdzie bez potrzeby zarządzania kolejnego głosowania.

Premier Kopacz powiedziała na konwencji wyborczej, że Platforma zlikwiduje obowiązek finansowania przez pracodawców etatów związkowych. „Zrobimy to dlatego, że wiemy, iż bycie działaczem związkowym to działalność dla ludzi pracy, a nie droga do załatwienia sobie luksusowego życia".

Sam pan widzi, jak to się wszystko spina. „Newsweek", któremu zarzucamy, że jest prorządowy najpierw publikuje tekst o rzekomych luksusach, a tydzień później pani premier ogłasza, że związki żyją w luksusach i trzeba uderzyć w związki zawodowe.

Premier Kopacz nie daruje nam, że poparliśmy kandydata Andrzeja Dudę, który dzięki temu pokonał Bronisława Komorowskiego. Teraz zapowiadamy kampanię „sprawdzam polityka" i to ją bardzo niepokoi. Dlatego „Newsweek", który ze współpracy z rządem ma wymierne korzyści teraz wykonuje to co trzeba.

O publikacji „Newsweeka" zaraz porozmawiamy. Czy „S" zgodzi się na likwidację etatów związkowych?

Propozycje z konwencji PO traktuję jak amok w obliczu potencjalnej przegranej. Taki sam amok jak Komorowskiego, który z godziny na godzinę ogłaszał nowe referendum i pomysły, jak ten z emeryturami.

Będzie pan wspierał czynnie PiS w kampanii?

Nie będę pomagał PiS w wyborach. „Solidarność" nie będzie nikogo wspierać. Będziemy wszystkich prześwietlać na www.sprawdzampolityka.pl, jak kto głosował. Przez nas nie wszedł do Sejmu m.in. Jacek Rostowski, który kandydował z pierwszego miejsca. Na jego profil weszło 40 tys. osób. Każdego polityka prześwietlimy. Kaczyńskiego i Szydło też.

Czy „Solidarność" zamierza pomagać uchodźcom, jak inne organizacje pozarządowe?

Nie wykluczam tego, ale to jest temat pod dyskusję. Na Ukrainie pomagaliśmy. Pomóc uchodźcom powinna być jednak domeną państwa.

Nie ma solidarności w Europie. Najwięcej uchodźców powinni przygarniać ci, którzy doprowadzili do takiej sytuacji, czyli Francja i Wielka Brytania. Oni destabilizowali Afrykę Północną. Sarkozy bombardował Libię i nie pomagał Syrii. Nasze służby nie są w stanie przypilnować przepływu imigrantów.

Dlaczego?

Przyglądam się imigrantom i widzę, że najwięcej jest ich nie wśród rodzin i biednych, ale wśród młodych ludzi z dużą kasą. Wygląda to tak, jakby islamiści pół swojej armii chcieli przerzucić do Europy. Ale ja się na ten temat głębiej nie chcę wypowiadać, bo nie mam wiedzy.

Porozmawiajmy o czymś, o czym ma pan wiedzę. Czy po materiale w „Newsweeku" na temat pańskiej słabości do luksusu i śmieciówek w „Solidarności" chcą zmiany przewodniczącego?

Po tym artykule jeszcze bardziej widać solidarność w związku. Nikt nie wierzy w te brednie. Sprawa skończy się w sądzie. Te publikacje mają podtekst szerszy niż tylko polityczny. Można go nazwać wręcz mafijnym.

Mafijnym? Nie przesadza pan?

Tak. Coraz częściej jestem terroryzowany przez firmę, która traci milionowe kontrakty na bazę zabiegową w Bałtyku. Ponadto przez ostatnie lata walczyłem bardzo mocno o to, żeby wreszcie zostało spełnione to, na co czekamy wiele lat, czyli odzyskanie majątku Funduszu Wczasów Pracowniczych, którym do tej pory bezprawnie zarządzał dawny przewodniczący OPZZ pan Maciej Manicki. Zdaję sobie sprawę, że tym działaniem również nadepnąłem komuś na odcisk.

Sugeruje pan, że „Newsweek" dostawał dokumenty od mafii?

Nie wiem, czy to tygodnik wykorzystał do swoich celów informatorów, czy to informatorzy tracący wielomilionowy kontrakt wykorzystali „Newsweeka". Wyjaśni to sąd. Ale wiadomo – artykuł pisze się szybko, a sądy działają latami. Długo potrwa, aż uwolnimy się od błota, którym nas obrzucono.

W spółce podległej „S" ludzie pracują na umowach śmieciowych?

Spółka Dekom to jest jedna z lepszych spółek turystyczno–hotelowych w Polsce, przynosi nam zyski przeznaczane na cele statutowe związku. Nam się zarzuca, że jak utrzymujemy się ze składek członków, to korzystamy z pieniędzy budżetowych, a jak robimy dobry biznes, nie jako związek, tylko jako podmiot gospodarczy, to ktoś nam chce ustawiać w nim życie.

Jestem szefem rady nadzorczej, całym swoim majątkiem, choć nie jest za duży, odpowiadam za to, co się dzieje. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że jestem tytanem pracy, na urlopy w ogóle nie chodzę. Ostatni raz z żoną na wczasach byłem chyba w 2007 roku. A ktoś, tylko dlatego, żeby mieć chodliwy tytuł, próbuje udowodnić, że w ciągu trzech lat miałem 213 dni wolnego.

„Newsweek" nie pisze o 213 dniach wolnego, ale że był pan w „Bałtyku" cztery-pięć razy, a na pańskie nazwisko jest 30 rezerwacji.

Pan żartuje? Proszę czytać tę publikację ze zrozumieniem. „Newsweek" opublikował nie rejestr rezerwacji, ale listę meldunkową, z której wynika, że przez trzy ostatnie lata przebywałem w „Bałtyku" 213 dni. Nie chciałbym być w skórze redaktorów Lisa, Cieśli i Krzymowskiego. Nierzetelność dziennikarska to mało powiedziane w tym przypadku. Jest mi przykro, tak po ludzku. W sprawie rewelacji „Newsweeka" nie będę się tłumaczył. Będę bronił swojego dobrego imienia w sądzie.

Z bazy zabiegowej w hotelu korzystał pan za darmo?

To było w cenie noclegu. Ale nawet gdyby...

Czyli za darmo lub za 85 zł.

Proszę mi dać skończyć. Firma, która robiła w „Bałtyku" usługi na bazie zabiegowej, dostała wypowiedzenie, czego się nie spodziewała. Wypowiedzenie jest roczne. Roczny kontrakt to jest prawie 2,5 mln zł. Przez ten czas, kiedy ta firma z nami współpracowała, zaniedbywała naszych klientów „Bałtyku", bo w międzyczasie kupili sobie hotel w Kołobrzegu oraz wygrywali kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia. To był powód wypowiedzenia umowy tej firmie.

Okazało się, że jak dostaną wypowiedzenie, to nie dostaną kontraktu z NFZ. Jako szef rady nadzorczej otrzymałem pismo, że mam się spotkać z nimi i rozmawiać, bo jak nie, to będzie źle. Mój asystent spotkał się z jednym dziennikarzem, który powiedział: „po co panu przewodniczącemu kłopoty. Dogadajmy się". Ten email, który jest cytowany w „Newsweeku" – że wszystkie decyzje zarządu są akceptowane przez radę nadzorczą spółki Dekom – kazałem mojemu asystentowi napisać sam. Ponadto wcześniej zwolniliśmy dwóch dyrektorów z Bałtyku, co też ma w tej sprawie znaczenie.

Jestem przekonany, że to jest grubsza sprawa. Dochodzą do mnie różne informacje, o których dzisiaj nie chcę mówić. Nie wykluczam zgłoszenia się z tą sprawą do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Ja nie twierdzę, że „Newsweek" dyskredytuje mnie z premedytacją, bo te materiały zostały wysłane do wszystkich redakcji. Ale tylko „Newsweek" skorzystał.

Czyli według pana został zmanipulowany?

Nie jest to wykluczone. Pan Lis nie pała do mnie sympatią, ze wzajemnością zresztą.

Jest jeszcze jeden aspekt tej sprawy. Kilka dni temu ukazało się sprostowanie w „Panoramie", do sprawy, którą wygrałem z „Panoramą" za wypowiedź pani Hanną Lis.

O wyroku dowiedziała się po publikacji i przedstawiała dowody, że nie byłą stroną sprawy.

Jest kontraktowym pracownikiem telewizji. Wydawca potwierdził, że dopowiedzenie słów, że „dziś do korowodu polityków dołączył przewodniczący Solidarności" było jej inicjatywą.

Co sąd uznał, nie za nieprawdę, ale nieścisłość.

Treść sprostowania brzmi: Podana przez Hannę Lis w programie „Panorama" z dnia 24 marca 2014 r. informacja, że Pan Piotr Duda dołączył do korowodu polityków pielgrzymujących do matek jest nieścisła. W rzeczywistości Pan Piotr Duda wziął udział w spotkaniu na wyraźne zaproszenie i w związku z prośbą rodziców o pomoc i interwencję.

Sąd nazwał to nieścisłością, a ja nazywam nieprawdą.

Nikt z Komisji Krajowej, nikt z członków „S", nie chciał, żeby pan się wytłumaczył na szerszym forum?

Oczywiście, taki artykuł niesie ze sobą jakąś niepewność. We wtorek mamy posiedzenie Komisji Krajowej, będziemy na ten temat rozmawiać. Jak w sądzie wyciągniemy te wszystkie dokumenty, to sam pan zobaczy, że chłopaki po prostu wtopili. Coś tam złapali i w tym amoku popełnili taki błąd, że aż ręce opadają. Już nie wspomnę o mojej śp teściowej. Moja teściowa nie żyje od 20 lat.

Miał pan tylko jedną teściową?

Panie redaktorze, miałem tylko jedną teściową.

Może komuś przedstawił pan kogoś jako swoich teściów?

Sprawa trafi do sądu, gdzie przedstawię wszystkie dowody. Chyba, że „Newsweek" wszystko sprostuje. Wiem, że panowie szykują drugą część tego artykułu. Byli w hotelu, wypytywali, nocowali w apartamencie 1708 z 2 na 3 września. Wzięli fakturę na firmę. Wszystko wiem, spokojnie. To jest już wojna. Naprawdę.

Wspomniał pan o ABW.

To się też wiąże z Funduszem Wczasów Pracowniczych. Może pan popytać przewodniczącego Guza (szefa OPZZ – red.) jak tknął tę sprawę, i jakie z tego miał problemy, aż w końcu się wycofał. To są ogromne pieniądze.

Dlaczego nie został pan na konferencji i nie odpowiadał na pytania dziennikarzy?

Na pytania będę odpowiadał przed sądem. Nie odpowiadałem też na pytania pana Krzymowskiego i Cieśli. Pytania były typu: czy płacę za parking? Kto meblował moje mieszkania w Warszawie i w Gdańsku? W Warszawie mamy mieszkania rotacyjne, służbowe, przecież nie będziemy płacili za hotele.

To ile razy był pan w hotelu „Bałtyk" w ostatnich latach?

To zostanie wszystko udowodnione przed sądem.

Ale czy nie powinien pan, skoro już tam był, płacić jak inni, żeby hotel zarabiał?

Ale skoro pokoje są wolne, to mam przyjechać i spać na sofie?

Mógł pan nocować w pokoju np. na piątym piętrze, a nie w apartamencie z przeszklonym dachem.

Ale to my będziemy o tym decydować. To jest tylko nasza sprawa.

Powiedział pan, że ten hotel to pańska własność.

To przenośnia. Jestem pełnomocnikiem właściciela, ale odpowiadam za to swoim majątkiem i swoją głową.

Wróćmy do umów śmieciowych. Czy spółka zarządzająca uzdrowiskiem wyprowadzała część pracowników na takie umowy do firmy zewnętrznej?

Stanowczo zaprzeczam. Współpracujemy z firmami, które obsługują nam basen, ochronę, specjalistyczną firmą sprzątającą i zatrudniającą pokojówki. W okresie letnim, kiedy jest duże natężenie ruchu, dają nam jeszcze 10 kelnerek. Nigdy nie zrobiliśmy w tej firmie outsorcingu. Ja bym do tego nie dopuścił.

Kiedy „Bałtyk" główny był remontowany, to wszyscy pracownicy dalej pracowali. Część wybierało urlopy, a cześć miała tzw. zatrudnienie socjalne. Niech mi pan pokaże taką firmę, która płaciłaby pracownikowi, który prawie nie pracuje. Ale my chcieliśmy tych ludzi utrzymać, bo wiedzieliśmy, jaki jest rynek w Kołobrzegu.

Sam prosiłem Inspekcję Pracy o przeprowadzenie audytu w naszych spółkach. W zakładzie, którym ja kieruje, czyli Komisji Krajowej, zatrudnionych jest około 140 pracowników. We wszystkich naszych spółkach pracuje ponad 200 osób, a cała odpowiedzialność za tych pracowników leży po stronie szefa związków. Ta odpowiedzialność jest bardzo duża, a to jest tylko moja uboczna działalność. Główna jest ta, którą pan widzi na codzień.

Czyli w tych wszystkich spółkach nie ma ludzi zatrudnionych na umowach zlecenie?

Niektórym mylą się umowy śmieciowe z czymś innym. Jeżeli zatrudniamy np. ratownika, który pracuje jako policjant czy strażak, a ma uprawnienia ratownika i sobie dorabia na umowę zlecenie, to nie jest śmieciówka. Prezesa, który u mnie kombinowałby zatrudnianie na śmieciówkach, już by nie było. Średnie wynagrodzenie w naszej spółce jest na poziomie 3300 zl, bez zarządu, żeby była jasna sprawa. Ostatnie podwyżki były w kwietniu 2014 roku o 15 proc. średnio 302 zł, w zależności od wynagrodzenia.

Sprowadził pan swoją niedawną konferencję prasową do absurdu, pokazując pieska Kacperka, który dzisiaj nawet w barwach „Solidarności" występuje w memach.

Zrobiłem to samo, co zrobili panowie z „Newsweeka". Kacperek śpi z nami w łóżku, nie zamawiałem żadnych ręczniczków czy kojca. Miseczki są jego, bo on się z innej nie napije.

Meldował pan na swoje nazwisko rodzinę lub kogoś, kto musiałby zapłacić pełną kwotę za pobyt „Bałtyku"?

Wszystko wyjaśnię w sądzie.

A płacił pan podczas pobytów z rodzina pełną stawkę 1300 zl?

Nie, tak jak żaden z członków związku. I jeżeli „Solidarność" ustali regulamin, że będziemy płacić 100, 85, 10 zł, to tak będziemy płacili.

Ale każdy z „Solidarności" może tam spać za 85 zł?

Każdy członek „Solidarności", który płaci składki. Musi wykazać, że płaci składki do regionu, a region odprowadzać składki do krajówki i z takim zaświadczeniem musi skontaktować się z ośrodkiem aby ustalić termin. Do tego dochodzi karta Grosik. W tym systemie jest 165 tys. członków związku i to uprawnia do dodatkowych 10 proc. zniżki.

Czyli każdy członek związku może ten apartament wynająć za 85 zł?

Jeżeli jest wolny to tak, bo pierwszeństwo mają klienci komercyjni. Mało tego, nie tylko w „Bałtyku", ale też w „Przymorzu" w Gdańsku i pięknym hotelu w Kielcach.

Jak się myśli o Piotrze Dudzie jako o człowieku, który walczy o podniesienie pensji minimalnej, a sam mieszka w apartamentach za 1300 zł to można pomyśleć, że jest pan hipokrytą.

Żaden członek „Solidarności", jeśli są wolne miejsca, nie płaci za Bałtyk, Kielce czy Gdańsk więcej niż 85 zł. Nawet za apartament. A mnie się oskarża, że zarabiam 11 tys. brutto, choć pensja przewodniczącego jest jawna (zapisana w uchwale finansowej związku), płacona ze składek związkowych i taka sama jak moich poprzedników Janusza Śniadka i Mariana Krzaklewskiego.

Ale luksus pan lubi?

Nie lubię luksus. Bo go nie mam.

Dlaczego atakuje pan „Newsweek" twierdząc, że uprawiają „nekrofilie polityczną"?

Bo mnie atakują kłamliwie. Piszą o teściowej, która nie żyje. Kłamią i manipulują pokazując część maila, z którego ma wynikać, że wynająłem sobie motorówkę, która kosztuje do 2500. Druga część maila udowadnia, że to nie dotyczyło mnie, tylko jakiegoś innego klienta ośrodka. Zestawili moje nazwisko i twarz ze wszystkimi pobytami na liście meldunkowej. Ludzie sobie liczą i wychodzi im 213 dni. Mnie mogą rozliczać członkowie „Solidarności", a nie „Newsweek" i PO. Politycy Platformy po publikacji gazety Lisa chcieli, żeby podał się do dymisji.

Zapytam raz jeszcze. Czy wynajmował pan apartamenty 1708 komuś na swoje nazwisko?

Prałat Czarnecki i pani Alicja, która pilnuje bramy nr 2, wyrazili zgodę, żeby powiedzieć o nich. O innych powiem w swoim czasie i wszyscy z krzeseł spadną. W tym całym amoku chłopaki z „Newsweeka" dali ciała. Poszedł pozew do prokuratury na firmę, która wyciągnęła moją dokumentację medyczną i do Rzecznika Praw Pacjenta. Będę się też starał o odszkodowanie dla firmy Dekom za umowy śmieciowe i podwyżki.

Dziennikarzy i tygodnik też pan pozwie?

Najpierw zażądamy sprostowania, ale wątpię, że zostanie opublikowane. Dlatego sprawa trafi do sądu. Teraz chcę oczyścić swoje imię. Jestem czysty jak łza. Nie jestem święty, ale w tym przypadku nie mam sobie nic do zarzucenia. Atakują mnie, bo jak się skończy ta władza, to skończy się panowanie w telewizji pana Lisa. Jakoś pana Lisa nie martwi to, że telewizja stosuje outsourcing, a on zarabia w niej wielkie pieniądze. Teraz „Tygodnik Solidarność" zacznie opisywać luksusowe życie, w jakim pławi się pan Lis. Ośmiorniczki przy luksusach pana Lisa wysiadają. Nie ma pojęcia, z kim zadarł.

Idzie pan na wojnę z Lisem?

Nie ja ją wypowiedziałem, ale jak Lis chce wojny to będzie ją miał.

- rozmawiał Jacek Nizinkiewicz

Polityka
Głosował za obniżeniem składki zdrowotnej. Senator Piotr Woźniak wyrzucony z klubu Lewicy
Polityka
Sondaż: Partia Razem w Sejmie. Przekroczyła próg wyborczy, goni Nową Lewicę
Polityka
Biegacz w błocie i znajomy Donalda Tuska. Ujawniamy, kto wymyślił obchody koronacji Chrobrego
Polityka
Sikorski reaguje na słowa Dudy ws. Ukrainy. „Odradzam”
Polityka
Donald Tusk w Gnieźnie ogłasza „doktrynę piastowską”