Przednówek to według słownikowej definicji „pora roku przed nowymi zbiorami". Zapasy w spiżarniach się kończą, solone mięso nie pachnie już zbyt ładnie, a spod śniegu nie wystają nawet korzonki. A w polityce? Dla partii to czas poszukiwań nowego paliwa politycznego zdolnego wprawić w ruch machinę demokratycznego sporu.
Według sondażu przeprowadzonego przez IBRiS na zlecenie „Rzeczpospolitej" 16–17 lutego na niedoborze politycznego pokarmu tracą głównie największe partie: PiS, PO i Nowoczesna. Wszystkim tym ugrupowaniom poparcie lekko spada i nie przyciągają nowych zwolenników. Kryzys parlamentarny został już prawie zapomniany, nie odgrzało go nawet głosowanie nad odwołaniem marszałka Marka Kuchcińskiego, mimo że środowa debata w Sejmie była gorąca, a starcie liderów – Grzegorza Schetyny i Jarosława Kaczyńskiego – można uznać za książkowy przykład parlamentarnej konfrontacji. Pozostałe potyczki, np. edukacyjna, toczą się swoim torem, a reforma służby zdrowia jest jeszcze na etapie teoretycznych przewidywań i nie rozpala emocji.
Dla PiS oznacza to stratę znakomitej zwyżkowej tendencji, która widoczna była jeszcze miesiąc wcześniej. – To wtedy PiS doszedł do notowań 37–38 procent – mówi szef IBRiS Marcin Duma – najwyższych od września 2015 r. Czy to znaczy, że efekt „dobrej zmiany" się wyczerpał?
Zdaniem Dumy partia rządząca stosuje swoisty polityczny płodozmian. – Raz pokazuje się dobra Beata Szydło, potem Mateusz Morawiecki, czasem prezydent Andrzej Duda... To są politycy, którzy zapisują się w politycznym rachunku po stronie „ma" – analizuje szef IBRiS.