W dniu, w którym rzecznik prezydenta uspokajał, że państwo „funkcjonuje normalnie w sensie konstytucyjnym", sądy w całym kraju otrzymały z Ministerstwa Sprawiedliwości pismo, w którym zalecono m.in. „wstrzymanie wyznaczania terminów rozpraw i posiedzeń na miesiąc kwiecień, poza sprawami pilnymi", obywatele mieli zakaz gromadzenia się w grupach większych niż 50 osób nawet w przypadku tak wyjątkowych uroczystości rodzinnych jak pogrzeby czy wesela, praktycznie zakazano obrzędów religijnych, ograniczając do 50 osób dozwoloną liczbę uczestników, duża część firm dostała bezterminowy nakaz całkowitego wstrzymania działalności pod groźbą kary więzienia, a wyborczy rywale urzędującego prezydenta nie mają jak zbierać wymaganych 100 tys. podpisów pod swoimi kandydaturami, bo narodowa kwarantanna. A nawet jak zbiorą, nie mają jak prowadzić kampanii wyborczej, bo bezterminowy zakaz organizowania większych zgromadzeń uniemożliwia planowanie czegokolwiek. Rzeczywiście, państwo w sensie konstytucyjnym działa normalnie. Jeśli nie liczyć tych „drobnych" ograniczeń kluczowych swobód obywatelskich, religijnych, politycznych i gospodarczych.