Aydin oczywiście ucieszyłby się, gdyby Turcja weszła do UE, ale twierdzi, że i bez Unii wiedzie mu się nie najgorzej. Nie będzie więc rozrywał szat, gdyby się nie udało.
– Na razie to jeszcze mrzonki, ale kto wie, czy za kilka lat nie powstanie strefa wolnego handlu na Bliskim Wschodzie: z Turcją, Syrią, Irakiem, Jordanią… – mówi Yavaz Baydur. – Unia przestanie wtedy być dla Turcji tak atrakcyjna.
Wiele wskazuje na to, że ten proces już się zaczął. Soner Cagaptay z Waszyngtońskiego Instytutu Polityki Bliskowschodniej pyta w ostatnim numerze „Foreign Affairs”: „Czy Turcja opuszcza Zachód?” i zastanawia się, do jakiego stopnia Ankara będzie skłonna przestawić swoją politykę zagraniczną na nowe tory.
W styczniu br., podczas Światowego Forum Ekonomicznego, premier Erdogan ostentacyjnie zerwał debatę z prezydentem Szymonem Peresem na znak protestu przeciwko interwencji wojsk izraelskich w Gazie. Stosunki z państwem żydowskim pogorszyły się jeszcze bardziej, gdy Turcy wyprosili siły powietrzne Izraela z corocznych ćwiczeń „Anatolijski orzeł”, a turecka telewizja państwowa pokazała serial, w którym żołnierze z gwiazdą Dawida na mundurach mordują palestyńskie dzieci.
Wkrótce potem Erdogan odwiedził Teheran i bronił ambicji nuklearnych Iranu. Turecka armia przeprowadziła też pierwsze w historii manewry z wojskiem syryjskim. „Dla wielu analityków to tylko gesty służące interesom premiera w polityce wewnętrznej” – pisze Cagaptay. „Jednak Erdogan to bardzo inteligentny polityk, reagujący na zmiany społeczne. Coraz więcej Turków pociąga idea zjednoczonego muzułmańskiego świata”.
Erdogan odwraca się od Europy, bo widzi, jak bardzo Unia zwodzi jego kraj. Bo wie, że wszelkie reformy i dobre intencje mogą się rozbić o mury Pałacu Elizejskiego.
Erdogan wściekł się na Izraelczyków, bo poczuł się oszukany. Wcześniej intensywnie mediował między Tel Awiwem a Damaszkiem, by doprowadzić do trwałego pokoju między dwoma wrogami. Gdy izraelskie czołgi wkroczyły do Gazy, jego starania legły w gruzach.
Utrata Turcji byłaby dla Zachodu bolesnym ciosem, a konsekwencje powstania osi Ankara – Damaszek – Teheran – bardzo nieprzyjemne.
[srodtytul]Sardynka w drodze do Unii[/srodtytul]
Jednak ten nagły zwrot może być tylko chwilową pozą urażonego, ambitnego polityka. By uspokoić zszargane nerwy, Erdogan powinien wybrać się na ryby, co jest ulubioną rozrywką większości mieszkańcow 12-milionowego Stambułu.
Codziennie na moście Galata kłębią się setki amatorów wędkowania. Gdzie jak gdzie, ale w Stambule ryba bierze. Migrując z Morza Czarnego do Śródziemnego, miliony makreli, sardynek i tuńczyków muszą się przecisnąć przez wąskie gardło Bosforu. Wymarzone miejsce na zarzucenie haczyka. W dodatku nie trzeba do tego żadnych pozwoleń, kart wędkarza itp. Wystarczy sprzęt i odrobina cierpliwości.
Zaraz, zaraz… Żadnych pozwoleń? Żadnych regulacji? Zakazów? No i co z tym fantem zrobi Unia Europejska?